Nie tylko konserwy, powerbanki i plecak ucieczkowy. W razie wojny lub kryzysu to, co masz w portfelu, może zadecydować o przetrwaniu. Doradca finansowy Marcin Przeciszewski w rozmowie z naszym portalem radzi, jak przygotować swój majątek na czarny scenariusz. – Koniecznie trzeba posiadać pewną kwotę, która jest dostępna od zaraz. Uważam, że takim minimum jest 1 tys. zł – podkreśla.
Gotówka to żelazna rezerwa
W wyobraźni wielu Polaków „plan awaryjny” to puszki, woda i latarka. Ale jak ostrzega w rozmowie z wSieci24.pl Przeciszewski – równie ważne jest to, co mamy w portfelu. Bo jeśli w kraju padną systemy bankowe, zabraknie prądu albo dojdzie do cyberataku, plastikowa karta nie da nam nic. W czasie pandemii zdarzało się już, że w bankomatach brakowało gotówki.
Mamy w Polsce bardzo nowoczesne instytucje finansowe i dobrze chronione, ale musimy brać pod uwagę, że w wyniku ataków hakerskich czy blackoutu przez jakiś czas w bankach nie da się skorzystać z konta, na którym mamy pieniądze
– mówi Przeciszewski.
Dlatego pierwszym krokiem jest stworzenie „żelaznej rezerwy”. Takiej minimalnej kwoty, która pozwoli na swobodne przemieszczanie się i zapewnienie sobie w pierwszych godzinach i dniach egzystencji.
Myślę, że potrzebna jest kwota w wysokości minimum 1 tys. zł, ale trzeba pamiętać, że w chwilach ekstremalnych, ceny podstawowych towarów mogą być droższe nawet kilkanaście razy niż przed taką sytuacją
– zaznacza ekspert.
Druga rezerwa – na wyjazd z kraju
Gotówka w złotówkach to jedno. Ale Rybiec radzi, by przygotować także „drugą rezerwę”, na wypadek konieczności opuszczenia kraju.
To powinna być gotówka w innych walutach: euro, dolary amerykańskie, franki szwajcarskie. Chodzi o taką walutę, która jest łatwo wymienialna. Zabezpieczeniem może być również złoto czy diamenty
– tłumaczy.
Dodatkowo ekspert podpowiada, by stawiać na drobne nominały i mniejsze sztabki złota, bo są łatwiejsze do wykorzystania w podróży. A jeśli chodzi o wywóz większego majątku? Wtedy lepiej sprawdzają się większe nominały czy sztabki o dużej gramaturze.
Kryzys nie zawsze oznacza wojnę
Przeciszewski zwraca uwagę, że takie przygotowania nie muszą dotyczyć tylko konfliktu zbrojnego.
Przygotowania takie są ważne i to nie tylko ze względu na ewentualną wojnę. To może się przydać w innych sytuacji kryzysowych, awarii, klęsk żywiołowych czy wojny hybrydowej
– mówi.
Ekspert dodaje, że nie chodzi o sianie paniki, ale o rozsądną przezorność. Bo choć każdy myśli o wodzie, lekach i zapasach żywności, to pieniądze – w gotówce i w stabilnych walutach – mogą być tym, co naprawdę zdecyduje o bezpieczeństwie naszej rodziny.
Wiktoria Sikorska
