„Z obfitości serca usta mówią” powiada Pismo Święte. Skoro tedy „mówią”, to – po pierwsze – muszą mówić o czymś a po drugie – treść musi być wyrażona w charakterystycznej formie. Bywa, że wieczorem przeglądam, co też nadają stacje telewizyjne – bo trzeba wiedzieć, co w trawie piszczy i co robi konkurencja – i 10 lipca, kiedy akurat w Warszawie zakończył się szczyt NATO, dzięki któremu „małe żydowskie miasteczko na niemieckim pograniczu” – jak stolicę naszego nieszczęśliwego kraju określał Stanisław Cat-Mackiewicz – na całe dwa dni zamieniło się w „stolicę świata” z powodu obecności prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Husejna Obamy, żeby nie liczyć Naszej Złotej Pani i prezydentów drobniejszego płazu, wśród których w charakterze gwiazdy pierwszej wielkości błyszczała pani Nadija Sawczenko, która głodując w rosyjskim areszcie przez całe 85 dni – jak podejrzewam – w przerwach między posiłkami, pobiła rekord Guinessa i z tego tytułu została honorowym gościem warszawskiego szczytu NATO – więc 10 lipca, około godziny zero, natrafiłem na stacji TVN „Style” na program pod tytułem „Oblicza prostytucji”.
Zanim jednak wrócę a nos moutons, czyli do wspomnianego programu, zatrzymam się chwilę na szczycie NATO, który też był wielkim wydarzeniem, zwłaszcza, jeśli mierzyć jego rangę liczbą zmobilizowanych policjantów gwoli strzeżenia bezpieczeństwa Dostojnych Gości, a zwłaszcza Gościa najdostojniejszego, którym był oczywiście prezydent USA Barack Husejn Obama. Czy to władze naszego bantustanu nakazały niezależnym mediom głównego nurtu urządzenie nocnego czuwania, w trakcie którego niezależni dziennikarze zarówno z mediów niezależnych, to znaczy – pozostających pod kontrolą WSI, jak i z mediów niepokornych, czyli pozostających pod kontrola rządu, z dokładnością do pół sekundy rejestrowali zbliżanie się do ziemi wiadomego samolotu, czy też takie postępowanie podpowiedział im instynkt samozachowawczy – to nieważne, bo bardziej, niż intencje, liczą się przecież skutki. Tedy widzowie wszystkich telewizji na własne oczy mogli zobaczyć nie tylko lądowanie rewizora iz Pietierburga, ale i przejazd przez opustoszałe ulice do hotelu Marriott, gdzie Dostojny Gość złożył „oświadczenie”. Przybrało ono postać pastorskiego kazania, które udowodniło co najmniej dwie rzeczy – po pierwsze – że Dostojny Gość duchem przebywa w Dallas, gdzie doszło do strzelaniny między jakimś murzyńskim wariatem, a policjantami, a po drugie – że nie był dokładnie poinformowany, co właściwie się stało, bo w swoim kazaniu zataczał się od ściany do ściany, to znaczy – między współczuciem niedoli „afroamerykanów”, czyli mówiąc po naszemu – Murzynów, a podkreślaniem wagi pracy policjantów.
Następnego dnia, już w ramach natowskiego szczytowania, Dostojny Gość, najwyraźniej wykonując zadanie zlecone mu przez starszych i mądrzejszych obsztorcował prezydenta Dudę z powodu Trybunału Konstytucyjnego – komunikując mu swoje najwyższe „zaniepokojenie” z tego powodu. Gdyby pan prezydent Duda miał poczucie humoru generała Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, no i był bardziej samodzielny, to mógłby zrewanżować się Dostojnemu Gościowi zaniepokojeniem strzelaniną w Dallas – ale co tam marzyć o tym! Inna rzecz, że mój Honorable Correspondant w Waszyngtonie, który – mówiąc nawiasem – doniósł mi, iż amerykańskie media prawie nie zauważyły szczytu NATO w stolicy naszego bantustanu, koncentrując uwagę na harataninie w Dallas – więc mój Honorable Correspondant w Waszyngtonie twierdzi, że taka riposta zostałaby przez amerykańskie media zauważona i pozytywnie odnotowana. W czynie społecznym przekazuję tę informację dygnitarzom Kancelarii Prezydenta, żeby natchnęli szefa naszego bantustanu większą odwagą, bo na Amerykanach robi ona lepsze wrażenie, niż kucanie.
Szczyt NATO zakończył się wiekopomnymi postanowieniami w postaci „rotacyjnej obecności” czterech cudzoziemskich batalionów w Estonii, Łotwie, Litwie i Polsce. Na Litwie będzie stacjonowała Bundeswehra, w związku z czym podejrzewam, że tamtejszym Polakom nie będzie wolno nawet jęknąć, no a w naszym nieszczęśliwym kraju – Amerykanie. Ponieważ podpisany 12 września w Moskwie traktat „2 plus 4” o ostatecznym uregulowaniu kwestii niemieckiej, w ramach tzw. budowy zaufania, zabrania zakładania stałych baz NATO na wschód od dawnej granicy niemiecko-niemieckiej, czyli granicy między RFN i NRD, dlatego m.in. nasz nieszczęśliwy kraj, za udostępnianie naszego terytorium Amerykanom dla potrzeb ich rozgrywki z Moskalikami zbywany jest „błyskotkami” w postaci „rotacyjnej obecności” amerykańskiego batalionu. Oznacza ona, że w Noc Kupały batalion będzie pojawiał się w jednym miejscu, a w Noc Walpurgii – w zupełnie innym – również w celu zmylenia złego ruskiego czekisty Putina, na użytek którego cała ta maskarada została urządzona. To znaczy – niezupełnie – bo również na użytek kijowskich oligarchów z pierwszorzędnymi „korzeniami”, którzy znakomicie opanowali sztukę obcinania kuponów od przedstawiania Ukrainy w charakterze państwa specjalnej troski. Co z tego wyniknie – o tym być może dowiemy się trochę więcej 13 lipca, kiedy to w Brukseli odbędzie swoje posiedzenie Rada NATO – Rosja, no a już najprędzej – na początku lutego przyszłego roku, kiedy nowy prezydent USA obejmie urzędowanie.
Warto odnotować, że ani stacja TVN, którą podejrzewam, iż została utworzona za pieniądze zdefraudowane przez RAZWIEDUPR z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i kontrolowana przez WSI, ani Polsat, ani wreszcie – telewizja rządowa, starannie nie zauważyły obecności na szczycie NATO Naszej Złotej Pani z Berlina. Ale bo też włoskie gazety niedyskretnie zauważyły, że Nasza Złota Pani nie chciała się dostroić do wojowniczego ducha, co pokazuje, że Niemcy nadal się wahają między dotrzymaniem strategicznego partnerstwa z Rosją i przeczekaniem Obamy, który duchem i tak już przebywa w zaświatach, a przyłączeniem się do antyrosyjskiej krucjaty.
Wróćmy jednak a nos moutons, co się wykłada, że do naszych baranów, czyli do programu TVN „Style” zatytułowanego „Oblicza prostytucji”. Już samo zainteresowanie akurat tej stacji takim tematem nie tylko mnie nie dziwi, ale przeciwnie – potwierdza wcześniejsze podejrzenia, że ubeckie dynastie zawsze, a już zwłaszcza po transformacji ustrojowej, zajęły się ulubionymi przez gangsterów gałęziami gospodarki: prostytucją i hazardem. Podejrzenia te w całej rozciągłości potwierdziła zaprezentowana w programie bajzelmama, w której bez trudu rozpoznałbym funkcjonariuszkę Milicji Obywatelskiej lub Służby Bezpieczeństwa nie tylko po charakterystycznym sposobie bycia, ale nawet – po sposobie mówienia. Jeszcze u schyłku pierwszej komuny wybraliśmy się z przyjaciółmi samochodem na wycieczkę rzemiennym dyszlem po Świętokrzyskiem i Roztoczu. W Nowej Słupi wdaliśmy się w rozmowę z kelnerką z tamtejszej restauracji, która wprowadziła nas w miejscowe stosunki, w charakterze przerywnika używając zwrotu „summa summarum”. Ale to jeszcze nic, bo kiedy przyjechaliśmy do Zwierzyńca, skierowano nas do prywatnej kwatery. Jej właściciel poprosił nas o „dowodziki”, po czym z nimi gdzieś wyszedł, a kiedy wrócił, oddał każdemu z nas z osobna dowody osobiste gestem, po którym poznałbym go nawet na krańcu świata. Otóż wspomniana bajzelmama nie tylko zachowywała się w identyczny sposób, ale również w identyczny sposób mówiła, używając charakterystycznych zdrobnień. Jestem pewien, że TVN zrobiła i nadała ten program jako kryptoreklamę, zakamuflowaną pozorami publicystyki – jak zresztą w przypadku zdecydowanej większości produkcji tej stacji, które zdarzyło mi się oglądać.
Stanisław Michalkiewicz