Siłę do dalszych poszukiwań dawały im odwiedziny na grobie niewinnego dziecka. Miały lata i choć wciąż nie mieli podejrzanego, zawsze wierzyli, że w końcu go znajdą. Trwało to ponad 20 lat, ale sprawca wreszcie jest za kratami.
Do strasznej zbrodni doszło w hrabstwie Cumberland w Karolinie Północnej w USA w 1999 roku. Od tego momentu biuro szeryfa prowadziło dochodzenie w sprawie. Wszystko zaczęło się od żołnierza, który przypadkowo znalazł coś zawiniętego w foliową torbę. Początkowo myślał, że jest to lalka, jednak po odwinięciu reklamówki zrozumiał, że trzyma w rękach zwłoki noworodka. Od razu wezwał policję, która rozpoczęła długie, żmudne i trudne śledztwo.
Policjanci szybko ustalili, że noworodek musiał zostać wyrzucony na pobocze z jadącego samochodu. Noworodek nie miał nawet odciętej pępowiny, a po narodzinach nie przeżył nawet doby. Śledczym trudno było złapać jakikolwiek trop w sprawie, ale odwiedziny na grobie noworodka motywowały ich do dalszej pracy.
ZOBACZ TEŻ: Sanatorium Miłości. Wiesia nie wytrzymała – padły bardzo OSTRE słowa
Przez lata spędziliśmy nad tą sprawą wiele godzin, długich dni, długich nocy. W pewnym momencie straciliśmy nadzieję, że uda nam się ją rozwiązać. Ale w tym biurze nigdy się nie poddajemy
– powiedział Ennis Wight, szef biura szeryfa hrabstwa Cumberland.
W sukurs ratownikom przyszła nowa technologia. Badania DNA pozwoliły powiązać noworodka z 54-letnią Deborah Riddle O’Conner. Udało się udowodnić, że to kobieta była matką dziecka, a ona sama przyznała się do tego, choć nie ujawniła motywów zbrodni.
Jest to tym straszniejsze, że kobieta posiada kilkoro dorosłych dzieci. Z kolei jej obecny mąż, z którym jest związana od 10 lat nie miał pojęcia o sprawie. Zgodnie z prawem Karoliny Północnej kobiecie grozi za morderstwo pierwszego stopnia dożywocie, a nawet kara śmierci.