Tu nie ma zwycięzców, są tylko przegrani. I niestety, przegranymi znów okazują się wszyscy Polacy. W dzisiejszym spotkaniu w Białym Domu z prezydentem Ukrainy będą brali udział przedstawiciele Europy, ale wszystko wskazuje na to, że zabraknie tam reprezentantów Polski: nie będzie ani premiera, ani prezydenta. Absencja Tuska jest oczywista, ale już Nawrockiego…tylko cyniczna.
Na zaproszenie Donalda Trumpa prezydent Ukrainy w poniedziałek pojawi się w Waszyngtonie, by rozmawiać o możliwościach zakończenia wojny. Do Białego Domu przybędzie nie tylko Wołodymyr Zełenski, towarzyszyć mu będzie liczna europejska delegacja. W jej skład wchodzą: przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, kanclerz Niemiec Friedrich Merz, prezydent Francji Emmanuel Macron, prezydent Finlandii Alexander Stubb, sekretarz generalny NATO Mark Rutte, premier Włoch Giorgia Meloni oraz szef brytyjskiego rządu Keir Starmer.
Rozmowy bez Polski
Niepokój budzi fakt, że brak jest jakichkolwiek sygnałów, aby w tym ważnym spotkaniu uczestniczył przedstawiciel Polski. Ani premier, ani prezydent nie znaleźli się wśród zaproszonych przez prezydenta Ukrainy. W niedzielę pytania o tę kwestię usłyszał rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz, jednak nie przedstawił jednoznacznej odpowiedzi.
Czy ktokolwiek z ośrodka prezydenckiego, pan prezydent bądź któryś z ministrów pojedzie do Waszyngtonu, to się okaże w ciągu najbliższych godzin
– powiedział Leśkiewicz.
Brak przedstawiciela Polski, to efekt decyzji prezydenta Ukrainy oraz liderów Francji i Niemiec. Tym samym, Polska – która od początku wojny była jednym z najważniejszych partnerów Ukrainy, zarówno politycznie, jak i militarnie – została odsunięta od kluczowych rozmów.
Dobrze ujął to w swoim wpisie na platformie X Marek Migalski. W jego opinii, to efekt skrajnych poglądów Nawrockiego i Tuska.
Polski nie będzie w Waszyngtonie, bo: Tusk gadał głupoty o Trumpie, Nawrocki gadał głupoty o UE i Ukrainie (…). Idioci wszystkich partii łączcie się! To wy i wasi idole jesteście winni marginalizacji RP
– napisał Migalski.
Jest też inny trop. Prezydent Karol Nawrocki, nawet jeśli nie znalazł uznania w oczach Wołodymyra Zełenskiego, mógłby pojawić się w Waszyngtonie na osobiste zaproszenie Donalda Trumpa. Nieoficjalnie mówi się jednak, że w jego otoczeniu uznano, iż kluczowe będzie spotkanie zaplanowane na 3 września. Obawiano się, że gdyby Nawrocki wziął udział w dzisiejszych rozmowach, wrześniowe wydarzenie mogłoby w ogóle nie dojść do skutku, a nawet jeśli by się odbyło, to nie wywołałoby już takiego efektu.
Tak oto rachunek politycznych zysków i strat, kalkulacje stricte PR-owe, wzięły górę nad interesem Polski. Po godzinie 8-ej pośrednio potwierdził tą cyniczną strategię prezydencki rzecznik Rafał Leśkiewicz. Przyznał, że dla Karola Nawrockiego ważniejsza jest propagandowa fotografia jeden na jeden, niż udział w spotkaniu o strategicznym znaczeniu, ale w szerszym gronie.
Dzisiejsze spotkanie w Waszyngtonie, w ramach tzw. koalicji chętnych jest konsekwencją wcześniejszych ustaleń podjętych podczas rozmów, w których brali udział przedstawiciele polskiego rządu(…). Pan Prezydent priorytetowo traktuje przygotowania do wizyty 3 września, podczas której sprawy bezpieczeństwa Polski i całego regionu, w tym sytuacji na i wokół Ukrainy, będą kluczowym punktem agendy rozmów
Sytuacje i możliwości zmieniają liderów. Niektórzy nie potrafią ich wykorzystać, bo wola ładną fotografię. Po kilkunastu dniach bycia prezydentem, Karol Nawrocki właśnie zaliczył pierwszą poważną wpadkę.
Wiktoria Sikorska
