Dawno temu nad Wisłą pewien polityk powiedział, że „białe jest czarne, czarne jest białe i nikt nam nie wmówi, że jest inaczej”. Te słowa są w pewnym sensie wciąż mottem tak zwanej polskiej prawicy. Białe jest białe, czerwone jest wredne, a polska rodzina jest święta. Zresztą białe mogłoby być czarne, nieważne, ważne, że nikt nam nie wmówi, niech tylko spróbuje!
A rodzina polska świętą jest. Dlatego władze obiecują, że nie wolno będzie wrednym urzędasom (pewnie bezdzietnym lemingom i zakamuflowanym zdrajcom ojczyzny) ingerować w spokój polskiego domowego ogniska, choćby dobiegały z niego rozpaczliwe wrzaski głodnych i zaniedbywanych dzieciaków. A że polska rodzina jest święta, to i ofiara jej się należy. Pięćset miesięcznie. Bo białe jest białe, czerwone jest wredne, a święte jest święte.
Znam ojca rodziny, który napłodził potomstwa na łączną sumę czterech tysięcy pięciuset złotych. Siedzi teraz pewnie strapiony, szukając pomysłu na rozdysponowanie sumy, którą rząd postanowił go uszczęśliwić. Ma problem, bo na puszki piwa nijak nie da się tego przeliczyć. Znam też matkę, którą niedawno pozbawiono praw rodzicielskich do potomstwa na skromną łączną sumę dwóch tysięcy złotych. Wychodząc z sali sądowej, prychnęła wściekle, że „zrobi sobie nowe”.
Tak, drogi Czytelniku, wiem, o czym teraz myślisz. „Parszywy bezdzietny lemingu, wrogu polskiej rodziny, jak śmiesz wrzucać nas wszystkich do jednego worka? Jestem odpowiedzialnym rodzicem pięciorga i wydam każdą dodatkową złotówkę na rozwój moich dzieci, by wyrosły na wzorowych obywateli!”. Masz rację, Czytelniku. Wierzę, że tak jest i wiem, że takich jak Ty jest mnóstwo. Ale ja też mam rację. Bo takich jak ci, o których piszę, też nie brakuje. Nie brakuje i nie brakowało, bo świat nie był i nie jest ani biały, ani czarny. Jest biało-czarny i zaklinanie rzeczywistości nic tu nie pomoże. Polityka prorodzinna nie może być oparta tylko na prostym założeniu, że „im więcej, tym lepiej”. Dopóki strategiczne plany polskich władz zawierać się będą w kilku chwytliwych równoważnikach zdań, dopóty będziemy zmierzać w kierunku demograficznej katastrofy.
Proste umysły lgną do uproszczeń, tak już mają. Ale od ludzi, którzy mają poprowadzić nasz kraj ku świetlanej przyszłości, należy oczekiwać więcej.