Szokujące ustalenia w sprawie śmierci Anny Karbowniczak, dziennikarki „Chodzieżanina”, portalu Chodzież NaszeMiasto.pl i „Głosu Wielkopolskiego”. Zatrzymano już trzy osoby w sprawie jej śmiertelnego potrącenia. Okazało się też, że dziennikarka otrzymywała groźby!
W czwartek Anna miała wolne w pracy. Była wielką fanką jeżdżenia na rowerze, więc wykorzystała urlop do tego, aby oddać się swojej pasji.
Jak informują policjanci, do tragicznego zdarzenia doszło 3 września po godz. 14.00. Na drodze między Budzyniem a Wągrowcem. 35-letnia dziennikarka jechała sportowym rowerem i została potrącona przez samochód. Zginęła na miejscu. Funkcjonariusze ustalili, że podejrzany mógł kierować autem Renault Trafic albo Oplem Vivaro koloru niebieskiego.
Zatrzymano już trzech mieszkańców Wągrowca i okolic. Mają od 25 do 33 lat.
To jednak nie koniec sprawy. Dziennikarka dostawał groźby. Dotyczyły tematu, którym się zajmowała. Był to skierowany do niej anonim i pismo do jej szefostwa, w którym ją oczerniano.
W marcu w Chodzieży zmarł dwuletni Marcel. Chłopiec był ofiarą przemocy domowej, trwającej wiele miesięcy. Bito go i kazano mu zjadać karmę dla szczurów oraz niedopałki.
Gdy w sierpniu Anna napisała kolejny artykuł o tej sprawie, otrzymała groźby. Wcześniej do redakcji przyszedł list. Zawierał zmyślone zarzuty, które kierowano pod adresem dziennikarki. Jego nadawcą miał być rzecznik jednej z firm. Okazało się, że całość była fałszem. Ktoś chciał zaszkodzić Annie Krabowniczak. W niedzielę dziennikarka otrzymała list już na swoje nazwisko.
– Słuchaj (wulgaryzm). Przestań pisać o złamanej nodze dziecka bo wszystko każdemu może się naraz złamać, np. też noga, paluszek, kręgi, coś na buzi itp. – czytamy w liście.
W środę dziennikarka wysłała zawiadomienie do poznańskiej Prokuratury Okręgowej o otrzymanych groźbach. Później wzięła urlop. Zginęła w czwartek po 14:00.
Czy obie sprawy łączą się? Czy ta śmierć była zwykłym wypadkiem? Komu zależało na pozbyciu się dziennikarki? Miejmy nadzieję, że niebawem poznamy odpowiedzi na te pytania.
Źródło: echodnia.eu
Fot. echodnia.eu