W deszczu i zimnie, bez noclegu i z rosnącą gorączką – pan Piotr Wróbel przebył długą drogę, aby zbierać pieniądze na chorego synka.
Dwanaście dni zabrało Piotrowi Wróblowi przejście trasy z Katowic do Gdańska. Mężczyzna wyruszył 7 kwietnia o godzinie 9.30 spod wieży w Muzeum Śląskim w Katowicach. Wczoraj, 19 kwietnia, przed godz. 15 dotarł do wybrzeża Bałtyku w Gdańsku Brzeźnie.
„Chciałem rozpropagować ideę przekazania 1 procent podatku na rehabilitację mojego syna Iana. Ian ma 5 lat jest wspaniałym chłopakiem i ma zdiagnozowany autyzm. Rehabilitacja, zajęcia dydaktyczne, dieta, turnusy rehabilitacyjne pochłaniają mnóstwo środków.”
Nikt go nie asekurował. Miał jedynie to, co zmieściło się do plecaka. Chciał pokonać swoje słabości. W sumie pokonał 515 kilometrów, stąd też swój projekt nazwał „515 kilometrów dla Iana”.
Jego poświęcenie przyniosło efekty. Jak mówi, wiele osób wpłaciło już na konto Iana pieniądze i od przyszłego roku będzie mógł uczęszczać do nowego przedszkola, w którym są mniejsze grupy. Już teraz rodzice mogą mu zapewnić lepszą rehabilitację.
Brawo! Mimo chwil zwątpienia, udało mu się stanąć nad brzegiem Bałtyku. Miłość ojca do syna zwyciężyła.
Źródło: tvn24.pl
kd