To nie rosyjski dron, ale polska rakieta uderzyła w dom w Wyrykach na Lubelszczyźnie – ujawniła „Rzeczpospolita”. To poważna wpadka rządu, ponieważ w świat poszła całkiem inna narracja. Zniszczony budynek miał być przykładem rosyjskiej agresji, a stał się ilustracją braku transparentności, chaosu informacyjnego oraz próby ukrycia prawdy przed obywatelami.
Prezydent nie wiedział nic
Najbardziej szokujące są słowa prezydenta Karola Nawrockiego, który z mocy prawa jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i w razie ataku lub wojny, sprawuje nad wojskiem władzę.
Jestem zaniepokojony tą sytuacją, bowiem ani ja, ani Biuro Bezpieczeństwa Narodowego nie otrzymaliśmy informacji na ten temat
– powiedział we wtorek.
Prezydent dodał, że „nie ma zgody na zatajanie informacji”. W podobnym tonie wypowiedziało się Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, które domaga się od rządu natychmiastowych wyjaśnień.
Jedność była tylko pozorna
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że wobec rosyjskiego ataku polska scena polityczna wyjątkowo mówi jednym głosem. Dziś już wiadomo, że ta jedność była pozorna. Rząd zapewnia, że przekazywał wszystkie informacje, ale prezydent i BBN twierdzą coś zupełnie innego. Efekt? Polacy czują się oszukani, a Rosja zaciera ręce.
Opozycja nie ma wątpliwości: to kompromitacja rządu. Lider Konfederacji Sławomir Mentzen uderzył w ironiczny ton, ale wypowiedzi innych polityków były już bardziej dosadne.
Za ruskimi latawcami z silnikiem do kosiarki lataliśmy samolotami za 70 mln dolarów, strzelając do nich rakietami za 2 mln dolarów. Do tego nie zawsze udało się trafić, więc zniszczyliśmy też polski dom
– napisał na platformie X.
Jeszcze ostrzej sprawę podsumował były szef MON Mariusz Błaszczak.
Zatajenie przed prezydentem i opinią publiczną informacji o przyczynach uszkodzenia domu w Wyrykach jest kompromitujące dla rządu. Ekipa, która tyle mówi o walce z dezinformacją, sama dezinformuje
– skonstatował były szef MON.
Prokuratura milczy, Polacy się niepokoją
Kolejnym skandalem jest rola prokuratury. W komunikacie podano jedynie, że chodzi o „niezidentyfikowany obiekt latający”. Tymczasem szczątki 17 rosyjskich dronów udało się zidentyfikować bez problemu. Dlaczego więc w tym przypadku zapadła cisza? Tego jeszcze nie wiemy, choć premier Donald Tusk zapewnia, że wszystkie informacje zostaną przekazane.
O wszystkich okolicznościach incydentu odpowiednie służby poinformują opinię publiczną, rząd i prezydenta po zakończeniu postępowania. Łapy precz od polskich żołnierzy
– napisał na platformie X.
Niestety, mleko się rozlało. Temat żyje w mediach społecznościowych i nakręca się sam, a to idealna pożywka dla Kremla, który może teraz przedstawiać Polskę jako kraj pogrążony w chaosie. Będzie miał nawet dowody, że strona polska manipuluje informacjami.
Polityczna bomba wybuchła
Nie ma wątpliwości, że Wojsko Polskie działało w obronie kraju. Problem nie leży w żołnierzach, którzy wykonali swoje zadanie, ale w politykach. To oni nie mieli odwagi przyznać się do błędu, oskarżając opozycje o dezinformację oraz powielanie narracji Rosji. Tymczasem, prawdziwa dezinformacja płynęła ze strony rządu.
Rakieta, która spadła na dom, na szczęście nie eksplodowała. Ale polityczna bomba, którą uruchomił rząd, wybuchła z pełną siłą. Na dodatek Polska o incydencie w Wyrykach informowała nawet na forum ONZ, wskazując na rosyjskie drony. To oznacza kompromitację na skalę międzynarodową.
Niebywały skandal. Właśnie dowiadujemy się, że w dom w Wyrykach na Lubelszczyźnie uderzyła omyłkowo polska rakieta, która miała strącić rosyjskiego drona i rząd Tuska ZATAJAŁ tę informację przed Polakami
– pisała w mediach społecznościowych europoseł Konfederacji Ewa Zajączkowska-Herning.
Wiktoria Sikorska
