Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę zabiła około 200 tysięcy ludzi. Niemal w centrum wybuchu przeżyło 4 zakonników.
Czterech jezuitów – Hugo Lassalle, Hubert Schiffer, Wilhelm Kleinsorge i Hubert Cieślik – przebywało 70 lat temu w domu zakonnym przy kościele Wniebowzięcia NMP w Hiroshimie. Rozpoczynali właśnie śniadanie. Była godzina 8 rano.
Jeden z zakonników wspominał po latach: „Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy”.
Był to wybuch bomby atomowej zrzuconej przez Amerykanów na Hiroszimę. Zniszczeniu ponad 90 procent budynków miasta. Atak na Hiroshimę zabił też około 80 tys ludzi. Kolejnych około 130 000 zmarło później na skutek promieniowania radioaktywnego.
Zakonnicy doznali jedynie zadrapań.
Zdarzenie skomentował dr Stephen Rinehart, fizyk z Departamentu Obrony USA: „Siedziba jezuitów powinna być ponad wszelką wątpliwość zniszczona. W takich warunkach nie jest możliwe, aby ktokolwiek przeżył. Nikt nie powinien zostać przy życiu w odległości jednego kilometra. Ani w odległości dziesięć razy większej – dziesięć do piętnastu kilometrów od epicentrum wybuchu”.
Jezuici później byli badani przez lekarzy około 200 razy. Nie wykryto u nich żadnych skutków choroby popromiennej.
Zakonnicy dożyli sędziwego wieku i zawsze powtarzali, że ich przeżycie było skutkiem cudownej interwencji.
Źródło: Deon.pl
Fot. Polskie Radio
ZOBACZ TEŻ: https://wpolityce24.pl/w-europie-wymieraja-ptaki-odpowiedzialne-unijne-programy-rolne/