Niespełna 4-letni Kacperek Błażejowski z Nowogrodźca na Dolnym Śląsku zaginął w poniedziałek po południu. Chłopiec znajdował się pod opieką taty, który w czasie gdy dziecko bawiło się na świeżym powietrzu miał porządkować działkę. Mężczyzna nie upilnował potomka i ten zniknął gdzieś. Policjanci przybyli na miejsce od razu zaaresztowali ojca Kacperka i to nie za sam fakt zgubienia syna.
Jak się okazało mężczyzna był poszukiwany przez policję do odbycia kary więzienia za przestępstwa przeciwko mieniu. Dodatkowo mężczyzna miał 0,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Służby na miejsce zdarzenia wezwała matka Kacperka. Istniały poważne obawy, że chłopiec mógł utonąć w pobliskiej rzece.
Przez pozostałą część poniedziałku oraz wtorek służby poszukiwały dziecka właśnie w okolicach koryta rzeki Kwisy. Podejrzewano, że chłopiec mógł utonąć. Jednak nie odnaleziono ani jego rowerka biegowego ani jego samego. Rzeka w tym roku ma niski stan wód i jest dość przejrzysta. Do poszukiwań oddelegowano policjantów, strażaków pożarnych i żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, łódkę wyposażoną w sonar, kamery termowizyjne, drony, itd. Przeczesali oni bardzo trudny i wymagający teren, co skłoniło dowodzących akcją do stopniowej zmiany założeń.
38-letni Rafał B., ojciec dziecka cały czas nie potrafi sobie przypomnieć kiedy i w jakich okolicznościach stracił dziecko z oczu. Przy rzece nie natrafiono na żaden ślad Kacperka, a przecież dziecko jeżdżące na rowerku powinno zostawić po sobie jakieś. Na bawiące się na działkach dziecko nie zwrócili też żadnej uwagi będący w okolicy inni działkowicze.
Co ciekawe, mieszkańcy Nowogrodźca, który jest małą miejscowością nie znają praktycznie wcale ojca dziecka i samego Kacperka. Część z nich znała tylko jego matkę. W związku z tym mieszkańcy nie są w stanie pomóc w poszukiwaniach. Co właściwie mogło stać się z chłopcem?
Sprawa wydaje się coraz bardziej tajemnicza, mimo że z biegiem czasu powinno wychodzić coraz więcej okoliczności i poszlak. W tej sytuacji mamy tylko piętrzące się wątpliwości.