Dzisiejszy świat jest pełen agresywnych i jedynie słusznych (w swoim rozumieniu) ideologii, które za wszelką cenę chcą przekonać do siebie szerokie masy. Ich piewcy najgłośniej krzyczą o tolerancji, miłości i poszanowaniu, a zarazem najmocniej nienawidzą, nie szanują i nie mają w sobie krzty tolerancji dla innych. Tym jednak razem postępowi działacze nieco się zapędzili i nie wzięli pod uwagę, że kowbojski festiwal to nie najlepsze miejsce na urządzanie happeningów…
Do próby zakłócenia kowbojskiego festiwalu doszło w Argentynie. Tutejsi pasterze bydła nazywani gauchos. To twardzi i zaprawieni w ciężkiej pracy mężczyźni, którzy nie dadzą sobie w kaszę dmuchać byle lewicowcom. Dlatego gdy grupa kilkudziesięciu aktywistów wkroczyła na arenę… po prostu rozpędzili ich końmi jak swoje własne bydło na pastwisku!
Wystarczyło zaledwie 2-3 gauchos aby wegetarianie zmykali gdzie pieprz rośnie. Dalszego dzieła zniszczenia dokonała publiczność, która obrzuciła ich puszkami i butelkami, oraz przeciągnęła przez swoistą „ścieżkę zdrowia” po zejściu za areny.
Żeby była jasność – nie popieramy przemocy, jednak tego typu akcja musiała spotkać się w takim miejscu z bardzo stanowczą reakcją. Przy tym tak naprawdę praktycznie żadnemu wegetarianinowi włos z głowy nie spadł, za to najedli się sporo wstydu a ich happening nie trwał nawet 30 sekund…
Być może w transparentach aktywistów o niszczeniu planety było ziarnko prawdy, jednak próba wykrzyczenia swoich racji na tradycyjnym festiwalu to pomysł w najlepszym razie poroniony. O czym najdobitniej świadczy reakcja publiczności i gauchos…