Ta bulwersująca sprawa rozgrzała opinię publiczną za oceanem. 12-letni Eduardo Posso zmarł w szpitalu po kilku godzinach walki lekarzy o jego życie. Policjanci, którzy przybyli do hotelu, w którym przebywał z ojcem i macochą dokonali wstrząsających okryć – wygląda na to, że chłopiec był przywiązany obrożą i łańcuchem do ściany!
Rodzice chłopca rozwiedli się w 2016 roku. Początkowo Eduardo przebywał z mamą, ale później trafił pod skrzydła ojca Louisa Posso. Mieszkał z nim, oraz z macochą Dyaną Flores. Oprócz niego para zajmowała się jego 8-letnią siostrą i dziećmi Dyany. Nikt nie miał pojęcia, co spotyka dzieci w tej rodzinie i że najstarszy Eduardo musi chodzić z obrożą na szyi!
ZOBACZ TEŻ: Zbrodnia miłoszycka zostanie wreszcie rozwikłana? Pomóc w tym może… woda utleniona!
Rodzina często zmieniała miejsce pobytu bowiem jej dorośli członkowie pracowali przy obsłudze cyrku. Ostatni rok spędzili w hotelu w Bloomington w stanie Indiana. To właśnie tam nieoddychający Eduardo trafił do szpitala. Po kilku godzinach walki zmarł. Był wychłodzony, a na jego ciele znajdowało się wiele siniaków, otarć i skaleczeń. Lekarze postanowili powiadomić policję.
Funkcjonariusze odkryli w łazience hotelowej dowody świadczące o tym, że ostatnie miesiące chłopiec spędził zamknięty w tym pomieszczeniu! Znajdowały się tam liny, sznurki, łańcuchy i feralna obroża. W telefonie ojca natrafili na smsa od partnerki, w którym ta informuje go, że chłopiec prawie uwolnił się z więzów. Dalsze badania wykazały, że 12-latek był bardzo zaniedbany. Przed śmiercią ważył zaledwie 22-24 kilogramy!
Opiekunom Eduardo postawiono zarzut skrajnego zaniedbania dziecka, ale może on wkrótce zostać poszerzony o zarzut morderstwa. Oboje trafili do tymczasowego aresztu, a ich dzieci zostały przekazane do rodzin zastępczych.
wprost.pl/ foto: pixabay