36-letni Wasyl Czornej przybył do Polski na początku tego roku. Po czterech miesiącach pracy w fabryce trumien stało się coś złego – Wasyl zasłabł. Był zatrudniony na czarno. Szefowa zamiast mu pomóc, postanowiła pozbyć się go jak zbędnego śmiecia.
Przerażającego odkrycia dokonał w czerwcu 2019 roku leśniczy opiekujący się lasem pod Skokami w województwie wielkopolskim. W czasie obchodu natknął się na zwłoki mężczyzny. Nie miał przy sobie dokumentów, a jedynie roboczy strój i rękawicę, całe w drewnianych wiórach. Policjanci ustalili, że nikt nie uszka człowieka odpowiadającego temu rysopisowi, dlatego uznali, że musi być to obcokrajowiec.
ZOBACZ TEŻ: Ten wspinacz zrobił coś NIESAMOWITEGO. Na zawsze zapisał się w historii himalaizmu
Dalsze postępowanie wykazało, że to 36-letni Ukrainiec, Wasyl Czornej z okolic Śniatynia, który 4 miesiące wcześniej przyjechał do Polski za chlebem.Policjantom udało się ustalić, że mężczyzna pracował w zakładzie stolarskim w Jastrzębsku Starym, 125 kilometrów od miejsca znalezienia zwłok!
Okazało się, że wszystkiemu winna jest Grażyna F., 53-letnia właścicielka zakładu. Gdy Wasyl zasłabł, jego kolega próbował go reanimować. Gdy Grażyna to spostrzegła, odesłała pracowników do domów, zakład zamknęła, a sama udała się do Poznania, by wypożyczyć samochód.