Śmierć Marka Kapela owiana jest tajemnicą. Według dąbrowskiej prokuratury i szczucińskiej policji młody mężczyzna zmarł w wyniku tragicznego zbiegu okoliczności. Jedna z wersji zakłada jednak związek ze zbrodnią, której 19 lat temu dokonano w Szczucinie na Iwonie Cygan. Inna, że Marek został zabity z zemsty.
Kilka informacji o zdarzeniu
24 sierpnia 2014 roku w nocy Marek Kapel opuścił bar Ambrozja. Według relacji barmanki, wypił niewiele, 2–3 piwa. Mężczyzna wyszedł z lokalu około godziny 23. Stąd do domu ma prawie 3 kilometry. Monitoring zarejestrował postać Marka koło godziny 23.10. W zasięgu kolejnej kamery, która znajduje się na trasie jego przemarszu, mężczyzna już się nie pojawia. Jego ciało ułożone w nienaturalnej pozycji znajdzie przypadkowy przechodzień około 7 nad ranem. Osiem godzin, które upłyną pomiędzy ostatnim nagraniem a odnalezieniem zwłok, owiane jest tajemnicą. Tymczasem ok. 2 w nocy tuż obok miejsca, gdzie zginął Kapel, policjanci wylegitymowali dwóch mężczyzn, którzy szli środkiem drogi. Nikt z mieszkańców, z którymi rozmawiamy, nie wierzy w tragiczny przypadek.
Jak było naprawdę?
Według śledczych, Marek szedł chodnikiem. Najprawdopodobniej potknął się i upadając, wybił głową jedną z betonowych płyt ogrodzenia (ważą ok. 50 kilogramów) znajdującą się na wysokości 50 centymetrów nad ziemią. Później miał położyć szyję na jednej z pozostałych betonowych płyt, a dwie kolejne miały spaść na niego i zadziałać jak gilotyna.
Jak te ustalenia komentuje jeden z mężczyzn, którzy naprawiali płot po tych tragicznych wydarzeniach:
„Niemożliwe, żeby tak się stało. W pojedynkę nie ma szans unieść tej płyty. To naprawdę sporo waży. W dwójkę albo trójkę montowaliśmy tę płytę”.
W sprawie jest wiele wątpliwości, wątków, zagadek i powiązań. Sprawa jest formalnie zamknięta. Dokumenty nie trafiły jednak do archiwów, ale na biurko policjantów z Archiwum X.