Rosja kontynuuje spychanie Polski do wymyślonego przez siebie obozu rusofobów; wykorzystuje przy tym prowokacje m.in. w Lesie Katyńskim i na Ukrainie – mówią PAP Ernest Wyciszkiewicz i Łukasz Adamski, kierujący Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
PAP: Czy, biorąc pod uwagę współczesną sytuację międzynarodową, możemy mówić o konkretnych zagrożeniach wypływających z polityki Rosji wobec Polski?
Ernest Wyciszkiewicz: Rosyjskie działania w ostatniej dekadzie polegały na ustawicznych próbach czy to osłabiania pozycji Polski w Unii Europejskiej czy to przeciwdziałania próbom pogłębiania integracji w Sojuszu Północnoatlantyckim. Dążenia krajów środkowoeuropejskich do wzmocnienia potencjału obronnego regionu i związana z nimi chęć do zwiększenia obecności sił NATO były interpretowane jako wyraz agresywnych intencji Zachodu. Biorąc pod uwagę wojnę z Gruzją i agresję na Ukrainę widać, że rosyjskie elity dokonują w ten sposób projekcji, czyli przypisują własne zamiary innym.
Bezpośrednie próby zastosowania doktryny ograniczonej suwerenności sąsiadów spaliły na panewce w latach 90., gdy nie udało się Rosji uzyskać prawa weta w sprawie rozszerzenia NATO. Obecnie to podejście jest stosowane otwarcie wobec krajów postsowieckich, natomiast wobec państw Europy Środkowej widać dążenie do podsycania kryzysów i napięć wewnątrz nich.
PAP: W tej polityce chodzi również o osłabianie polskich wpływów – jak rozumiem – głównie przez osłabianie autorytetu Polski na arenie międzynarodowej…
Ernest Wyciszkiewicz: Tak, z tym wiązały się próby budowania wizerunku Polski jako państwa wręcz genetycznie rusofobicznego. Tego rodzaju obraz może wpływać bezpośrednio na wiarygodność Polski jako propagatora aktywnej polityki UE wobec wschodnich sąsiadów. Wiadomo, że kto ma fobie, ten nie myśli racjonalnie. To jest sedno tego przekazu. Znamienny był sposób, w jaki rosyjskie władze komentowały np. Partnerstwo Wschodnie. Projekt był z jednej strony wyśmiewany jako pozbawiony realnego znaczenia zbiór deklaracji, a z drugiej – szczególnie po Majdanie i zrywie ukraińskiego społeczeństwa w obronie europejskiej przyszłości kraju – stał się geopolitycznym narzędziem Zachodu, nie bez przypadku zainicjowanym przez odwiecznego adwersarza – Polskę.
Źródło PAP
MM