„Miejcie zapas żywności i wody na 72 godziny” – ten apel nie pochodzi z instrukcji dla uczestników reality show w dziczy, ale z oficjalnych rekomendacji Unii Europejskiej. Trzy doby bez sklepu, internetu i światła w lodówce to dziś nie katastroficzny scenariusz z filmu klasy B, ale racjonalna, ekspercka odpowiedź na niestabilność współczesnego świata. Europa uczy się niepokoju – i traktuje go poważnie.
Prepperska logika wchodzi do mainstreamu
Jeszcze do niedawna preppersi – ci od zapasów, latarek i schronów w ogródkach – funkcjonowali na marginesie. Ich praktyki zdawały się groteskową kalką amerykańskiej paranoi, egzotyczną odpowiedzią na hollywoodzkie wyobrażenia o końcu świata. Tymczasem świat skręcił. Wystarczyło kilka lat: pandemia, wojna w Ukrainie, szantaże energetyczne, cyberataki i kaprysy klimatu, by uznać, że przesada wcale nie musi być błędem. Że nadmiar może być nową miarą rozsądku.
Dziś logika „przetrwania” zaczyna wkraczać do dokumentów strategicznych. Komisja Europejska nie mówi już wyłącznie o Zielonym Ładzie i cyfryzacji – mówi także o odporności, autonomii, gotowości. 72 godziny stają się symbolicznym progiem: tyle czasu mają obywatele przetrwać bez pomocy z zewnątrz, by dać państwom przestrzeń do reakcji. To nie jest wezwanie do lęku. To instrukcja działania. Subtelna zmiana perspektywy: zaufanie do instytucji zostaje uzupełnione przez apel o indywidualną odpowiedzialność.
Latarka, ryż i radio na baterie
Nie chodzi o wojnę ani apokalipsę. Chodzi o banalną przerwę w dostawie prądu, która może unieruchomić cały domowy ekosystem – od windy po kuchenkę indukcyjną. Chodzi o cyberatak na infrastrukturę. O protesty blokujące dojazdy do magazynów. O pogodowy kaprys, który zamienia miasto w wyspę.
W tym sensie zapas wody, ryżu i tabletek przeciwbólowych staje się nie tylko gestem przezorności, ale i filozofii. To nowa wersja kontraktu społecznego: państwo nie rezygnuje z odpowiedzialności, ale oczekuje, że obywatele też zrobią swoje. Że przez trzy dni nie będą klientami systemu, lecz jego współuczestnikami.
Nowoczesność z przerywanym sygnałem
Europejska rekomendacja nie brzmi dramatycznie. Brzmi dojrzale. Nie próbuje ukrywać faktu, że świat przestał być w pełni przewidywalny. Że nowoczesność – choć pełna gadżetów – nie jest wolna od awarii. Że pokój nie oznacza już stabilności. Raczej: kruchą równowagę.
Być może właśnie ta propozycja „trzech dni samotności” jest symptomem zmieniającej się epoki. Epoki, w której obok dobrobytu i praw człowieka, nową wartością staje się zdolność do wytrzymania chwilowej ciszy. Bez Netflixa, bez Biedronki, bez wieczornego scrollowania telefonu. Może to właśnie w tym zawieszeniu – w cieple latarki i konserwowej kolacji – objawia się dojrzałość. Świadomość, że komfort to nie pewnik, lecz wyjątek.
źródło zdjęcia: https://x.com/DominikSerwacki/status/1904836408822345743/photo/1
Justyna Walewska
