Wielu z nas próbuje zrzucić parę kilo lub chociażby utrzymać obecną wagę. To dlatego czasem kuszą nas produkty oznaczone napisami „light”, „0% tłuszczu”, „bez dodatku cukru”, „ekologiczne” itp. Nie dajemy się jednak zwieść! Szukając zdrowszych produktów koniecznie czytajmy etykiety.
Psycholog żywienia, naukowiec Brian Wansink książce „Beztroskie jedzenie” pisze:
„W naszym czarno-białym obrazie rzeczywistości większość żywności jest dobra albo zła. Lecz czy niskotłuszczowy automatycznie znaczy zdrowy (…) Ogólne wrażenie dotyczące jakiejś żywności może nas łatwo sprowadzić na manowce”
Okazuje się, że w przypadku produktów fit czy light, czy też zdrowych w naszym mniemaniu, łatwo o przesadę. Etykietka, będąca marketingowym certyfikatem zdrowia, sprzyja przejadaniu się.
Po pierwsze Wansink podaje przykład niskotłuszczowego musli, gdzie zawartość tłuszczu jest tylko o 10% niższa, niż w normalnej wersji produktu. Jednak już sama „łatka”, że produkt jest niskotłuszczowy może sprawić, że… z „czystym sumieniem” zjemy go więcej!
Drugi czynnik, na który warto zwrócić uwagę, to czym ten obniżony tłuszcz czy cukier został zastąpiony? Bardzo często tłuszcz zastępowany jest zagęstnikami (np. skrobią), a cukier syntetycznymi słodzikami. Wybierając produkty bez cukru lub beztłuszczowe warto przeczytać etykietę. Dopiero wtedy zadecydować, czy nie lepiej byłoby zjeść klasyczną wersję produktu, niż tę zmodyfikowaną.
Wansink dodaje też , że „zdrowotne, dietetyczne etykietki, mają o wiele większy wpływ na osoby z nadwagą„.
Mniej tłuszczu w produkcie, oznacza większą porcję, większa porcja to więcej jedzenia i kalorii, nawet jeśli na opakowaniu napisano, że są lekkie jak piórko!
ms, na podst PAP Life