Nieustanna walka matek dzieci z zespołem Downa o zakaz aborcji w przypadku pozytywnego wyniku badania prenatalnego na obecność wykrycia choroby to jeden z wielu przykładów polityzacji ludzkich dramatów.
Są kraje, gdzie dzieci z zespołem Downa rodzą się przypadkowo, na skutek pomyłki lekarza, który po prostu nie wykrył choroby. Takie właśnie prawo jest w Islandii, dla mieszkańców tego kraju to zwyczajna regulacja prawna, dla rodziców dzieci, obarczonych tą chorobą, to prawdziwy dramat.
Może i badania prenatalne na obecność wad rozwojowych zyskują na popularności, a tracą na nich dzieci, które umierają w wyniku aborcji. Wielu może powiedzieć, że to nie dzieci, nie ludzie, a zarodki, ale skoro nawet ten zarodek ma przeistoczyć się w człowieka to czy nie powinniśmy nazywać aborcji zbrodnią. Zbrodnią jeden na jednego, lekarz kontra dziecko, które w tej nierównej walce nie ma żadnych szans. Zatrważającym faktem jest jednak to, że to przecież matki wysyłają lekarzy na walkę ze swoimi nienarodzonymi dziećmi. Oczywiście każdy z nas ma swoje zdanie w tej sprawie i należy je szanować, nawet jeśli są to poglądy odmienne od naszych, mocno ufundamentowanych, przekonań. Skoro mowa o szacunku, niewątpliwie największy szacunek powinniśmy okazywać ludzkiemu życiu – istnieniu.
W Islandii mieszka ok. 330 tys. osób. W ciągu roku rodzi się tam 1-2 dzieci z zespołem Downa. Jak podkreśla w swoim reportażu dziennikarka amerykańskiej telewizji CBS News, zazwyczaj jest to skutek pomyłki lekarza, który niedokładnie przeprowadził test. – informuje parenting.pl
Dzieciaki z zespołem Downa są wyjątkowe nie tylko z racji charakterystycznego wyglądu. Korespondentka CBS przedstawiła historię Thordis Ingadottir – matki trójki dzieci, która w wieku 40 lat urodziła córeczkę z trisomią chromosomu 21. Podobnie, jak większość ciężarnych w Islandii, Thordis poddała się badaniom przesiewowym, wiarygodnym jednie w 85%.
Córeczka Thordis jest jednym z niewielu dzieciaków z zespołem Downa, z tego powodu jej matka po porodzie zdecydowała działać na rzecz dzieci z trisomią chromosomu 21. „Mam nadzieję, że będzie mogła normalnie żyć w społeczeństwie” – mówi Ingadottir dla stacji CBS.
Nie trzeba oglądać amerykańskiej CBS i daleko za oceanem szukać wyjątkowych przykładów na to, że zespół Downa to nie koniec świata, a początek wielkiej miłości między rodzicami, a dzieckiem. Wystarczy odwiedzić profil Pauliny Marolewskiej na Instagramie, która sama siebie nazywa: mamą wspaniałej, wyjątkowej dziewczynki z zespołem Downa.
Najbardziej niepokojące są jednak poglądy na temat aborcji płodów z wykrytą wadą. Zdaniem wielu genetyków to słuszna decyzja, która prowadzi do likwidacji tej wady ze społeczeństwa. Miejmy tylko nadzieję, że takich cudownych mam wspaniałych i wyjątkowych dzieci jest więcej.
Trzymamy kciuki i życzymy wytrwałości Paulinie Marolewskiej i wszystkim mamom wspaniałych i wyjątkowych dzieciaków.