Szkolna biblioteka nie popisała się. Wydrukowana w niej wersja „Pięknej i Bestii” z oryginałem miała wspólny tylko tytuł. Zamiast baśni uczniowie mogli zapoznać się z pikantnymi opisami lubieżnego seksu w wykonaniu Belli!
Do koszmarnej i komicznej zarazem pomyłki doszło w Szkole Podstawowej nr 231 na warszawskiej Białołęce. Uczniowie 4 klasy otrzymali od polonistki wydrukowane przez szkolną bibliotekę egzemplarze baśni „Piękna i Bestia”. Mieli je przeczytać przez święta.
Na szczęście polskie dzieciaki lektur nie lubią i zanim którekolwiek natrafiło na wyuzdane opisy, rodzice spostrzegli pomyłkę i zaczęli informować się nawzajem. Okazuje się, że opowiadanie ściągnięto z Internetu i nikt nawet nie zwrócił uwagi na jego treść!
Polonistka nakazała oddanie wydruków do szkoły. Rodzice narzekają, że nikt ich nawet nie przeprosił, a szkoła robi wszystko by nie nagłaśniać sprawy. Portal se.pl informuje także, że za nagłośnieni sprawy skrytykował rodziców… ksiądz proboszcz lokalnej parafii! Twierdzi, że wszczynanie takiej nagonki na szkołę przed świętami jest niewłaściwe.
Cóż, wygląda na to, że faktycznie nie stało się nic dramatycznego, bo rodzice wykazali się większym refleksem niż dzieci, oraz – niestety – pracownicy szkoły. Zapewne gdyby dyrekcja zareagowała nieco inaczej i spotkała się z rodzicami, sprawa miałaby nieco inny finał. Winni pomyłki powinni przeprosić, a rodzice zrozumieć nieporozumienie – to wszystko to tylko kwestia odpowiedniej komunikacji. A przy okazji nauczka, że w Internecie pod pozornie niewinnymi hasłami można znaleźć bardzo nieodpowiednie treści…
se.pl