To chyba najgorszy możliwy sen dla każdego kto nie cierpi myszy. Przy ulicy Szymanowskiego na wrocławskim Zalesiu doszło do nietypowej interwencji. Aktywiści Ekostraży weszlo do mieszkania i złapali się za głowę. Jak sami twierdzą, było ich tyle, że nie szło ich zliczyć. Do prawa opieki nad nimi zrzekł się 30-letni hodowca, który jak widać stracił nad tym kontrolę. I szczerze? Wcale nas to specjalnie nie dziwi…
Ekostraż poinformowali o wszystkim właściciele mieszkania, którzy wynajęli lokal 30-latkowi. Skontaktowali się z nimi sąsiedzi, że ze ścian wychodzą im myszy. Trzeba było wezwać policję, bo lokator nie chciał otworzyć drzwi. Kiedy już otworzył, zasłabł i trafił do szpitala na obserwację – powiedział dla „Gazety Wrocławskiej” Dawid Karaś z Ekostraży. Gdy tam weszli, to złapali się za głowę, myszy były dosłownie wszędzie, w każdym zakamarku. Wygryzały nawet dziury w ścianach. Były w różnym stadium rozwoju. Od dopiero co urodzonych do starych. Były i martwe. Niektóre zniekształcone genetycznie – dodaje Dawid Karaś. Ewakuacja mysich obywateli zajęła 2 dni. Właściciel zrzekł się hodowli.
ZOBACZ:Policja domaga się od McDonald’s wycofania tego napoju. Powód jest kuriozalny
Jeżeli ktoś nie cierpi myszy, to ten widok byłby dla niego koszmarem. Z drugiej strony, dziwne hobby, prawda? Chcielibyście mieć dom pełen gryzoni? Raczej nie…
źródło: fakt.pl fot. pixabay.com