Amanda Eller ma 35 lat i jest instruktorką jogi z Hawajów. 8 maja wybrała się na jogging jednym ze szlaków w dżungli we wnętrzu wyspy. Niestety, zeszła z niego i po jakimś czasie nie potrafiła odnaleźć drogi powrotnej. Rozpoczął się najstraszniejszy okres w jej życiu: 17 dni walki o to by przetrwać i doczekać się ratunku!
Kobieta pojechała samochodem do rezerwatu Makawao. Zostawiła auto na parkingu i ruszyła pobiegać do dżungli. Nie zabrała ze sobą telefonu komórkowego. Gdy zgubiła szlak i nie potrafiła na niego wrócić nie miała nawet jak wezwać pomocy!
ZOBACZ TEŻ: [VIDEO] Oprawiał świeże mięso na obiad. Gdy polał je wodą, stało się coś makabrycznego
Błąkając się po lesie nabawiła się kilku poważnych oparzeń od roślin, a co gorsza złamała kość piszczelową. Mimo to nie poddała się – piła wodę ze strumienia i zjadała jagody i inne znane sobie rośliny. Jak mówi, największy kryzys przyszedł 14 dnia od zaginięcia.
Każdego dnia miałem nadzieję w sercu, ale tego dnia, słysząc, jak helikoptery przelatują nad moją głową, poczułam się niewidzialna. Możesz stać się ofiarą albo możesz zacząć chodzić po tym wodospadzie i wybrać życie. Musiałem wybrać życie. Chcę być inspiracją dla innych. Chcę rozpalić ogień w innych ludziach. Nie różnię się od innych. Wszyscy codziennie wybieramy życie
Wreszcie, 17 dnia od zaginięcia wypatrzyła ją załoga jednego ze śmigłowców, które patrolowały ten obszar. Kobieta trafiła do szpitala, z którego wyszła po kilku dniach. Na konferencji prasowej przyznała, że najbardziej żałuje, że nie miała ze sobą telefonu komórkowego. Dlatego teraz radzi turystom wybierającym się do lasu: – Bądźcie przygotowani aż do przesady. bez względu na wszystko!
wprost.pl/ foto: pixabay