Amerykańskie media żyją tajemnicza sprawą 36-letniej Carli Stefaniak z Florydy. Kobieta wypoczywała na Kostaryce, a gdy wybiła godzina powrotu nie pojawiła się na lotnisku. Ostatni sms, który wysłała bliskim od razu wzbudził ich obawy.
Stefaniak 28 listopada miała wylecieć z Kostaryki na Florydę by wrócić do swojego domu w Hallandale Beach. Przez cały wyjazd nie wydarzyło się nic złego, zresztą kobieta nie była sama. Wypoczywała razem ze swoją szwagierką. Ta jednak wyleciała do domu dzień wcześniej, 27 listopada.
Tego dnia wieczorem Carla odezwała się po raz ostatni. „Tu jest podejrzanie” – napisała w sms do swoich bliskich. Później ślad po niej się urwał. Pies tropiący, który został wezwany po zgłoszeniu przez bliskich zaginięcia odnalazł jej zwłoki niedaleko miejsca gdzie kobieta nocowała. Ciało było częściowo zakopane w plastikowych workach i śmieciach.
ZOBACZ: Wyrzucił ją przez okno, bo nie miała ochoty na seks. Wkrótce rusza proces
Kobieta wynajmowała pokój poprzez portal AirBnB, zrzeszający prywatne osoby, które chcą u siebie gościć turystów. Właściciel budynku zeznał, że 28 listopada około 5 rano kobieta wsiadła do nieznanego auta i odjechała. Bliscy podejrzewają, że mogło dojść do porwania.
Przyczynę śmierci zapewne wyjaśni sekcja zwłok, ale czy śledczy ustalą jak wyglądały ostatnie chwile Carli Stefaniak i kto ją zabił?
wprost.pl/ foto: instagram