To miała być wyśmienita przygoda i wyprawa na miarę granic ich możliwości. Curtis Whitson zabrał swoją partnerkę i 13-letniego syna na czterodniowy spływ rzeką Arroyo Seco w Kalifornii. Miały być emocjonujące chwile w wodzie, odrobina wspinaczki po wodospadzie, biwaki wśród dzikiej przyrody. Niestety, warunki przerosły ich możliwości i sprzęt.
Wyprawa Whitsona miała miejsce jeszcze w czerwcu jednak media dopiero teraz dowiedziały się o tej niesamowitej historii. Rodzina wiedziała, że najtrudniejszym elementem ich spływu będzie opuszczenie się w dół ze sprzętem po 12-metrowym wodospadzie. Aby go przekroczyć zabrali ze sobą sprzęt wspinaczkowy.
ZOBACZ TEŻ: Dwie żebraczki pobiły się o datek. Od razów kijem wyprostowały im się garby! [VIDEO]
W czasie schodzenia wzdłuż wodospadu okazało się, że mają za mało lin. Znaleźli się w pułapce. Dotrzeć na sam dół bez lin po prostu się nie dało. Wrócić na górę też nie, bo rwący nurt uniemożliwiał jakąkolwiek wspinaczkę. Dodatkowo po obu stronach wąwóz zamykały 15-metrowej wysokości urwiska. Rodzina znajdowała się daleko od jakiejkolwiek cywilizacji i ich telefony nie miały zasięgu.
Trójka poszukiwaczy przygód nie załamała się jednak, tylko zaczęła szukać rozwiązania. Postanowili założyć prowizoryczny biwak, a na płachcie ułożyć z kamieni sygnał SOS. Dodatkowo do plastikowej butelki z napisem „HELP” (ang. pomocy) włożyli kartkę ze wszystkimi informacjami o swoim położeniu i wrzucili ją by popłynęła dalej z nurtem rzeki Arroyo Seco.
Prawdziwym zrządzeniem losu, nie musieli długo czekać na pomoc. Butelkę wyciągnęła para wypoczywająca nad brzegiem rzeki i od razu zaalarmowała ratowników. Ci już następnego dnia dotarli do pechowych turystów. Teraz Whitson z rodziną chcieliby odnaleźć tych, dzięki którym przeżyli tą przygodę.
fakt.pl/ foto: zdjęcie ilustracyjne/ pixabay