24-letni Michał z Grodziska Wielkopolskiego nie będzie dobrze wspominał pewnej lipcowej wizyty w restauracji McDonald’s. Mężczyzna twierdzi, że w wyniku zjedzenia kanapki w tym miejscu omal nie stracił życia.
24-latek odwiedził restaurację McDonald’s w drugiej połowie lipca, kilka dni po oficjalnym otwarcie. Była to pierwsza placówka sieci w Grodzisku Wielkopolskim. Restaurację odwiedził z dziewczyną i znajomymi. W trakcie jedzenia kanapki, a właściwie wrapa (rodzaj tortilli – przyp. red.) poczuł, że się dusi.
Gdy zacząłem jeść kanapkę, miałem odruch wymiotny. W pierwszej chwili pomyślałem, że chce mi się wymiotować, więc poszedłem szybko do łazienki i zamknąłem się w kabinie. Okazało się, że to nie odruch wymiotny, tylko nie mogłem czegoś przełknąć, zatrzymało mi się to w przełyku. Próbowałem to zwrócić, ale nie mogłem
– relacjonuje mężczyzna dla portalu fakt24.pl
ZOBACZ TEŻ: Dlaczego kanapki z McDonald’s się nie psują? Ten rekordowy burger zmusił sieć do tłumaczeń!
Pan Michał nie wiedział co robić, więc stał nad umywalkami licząc, że uda mu się zwymiotować lub w jakikolwiek inny sposób złapać dech. Coraz bardziej siniał, a na jego ciele pojawiały się krwawe wybroczyny. Wreszcie do łazienki wszedł postronny chłopak, który klepiąc pana Michała po plecach pomógł mu zwrócić to, czym się dławił.
Gdy wyjąłem to z buzi okazało się, że to folia która była najprawdopodobniej w tym wrapie
– powiedział pan Michał portalowi fakt24.pl
Mężczyzna twierdzi, że gdy poszedł ten fakt zgłosić obsłudze… ta zupełnie go zignorowała. Okazany menadżerce lokalu kawałek folii wyjętej z ust miał zostać przez nią wyrzucony do śmieci. 24-latkowi zaproponowano tylko butelkę wody i drugiego wrapa.
Mężczyzna pojechał więc do szpitala na obdukcję. Stwierdzono u niego krwawe wylewy obu gałek ocznych i wiele wybroczyn na ciele. Lekarze bez żadnych wątpliwości orzekli, że są one efektem duszenia się i walki o haust powietrza.
Michał wynajął prawnika, z którym wystosował do sieci pismo aby wzięła ona na siebie odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Własnie otrzymał odpowiedź, że sieć nie widzi podstaw do wypłaty odszkodowania, bowiem zdarzenia nie ma na monitoringu i nie widział go żaden pracownik. Nie ma też oświadczeń świadków, a więc zdaniem przedstawicieli sieci „nie ma obiektywnych dowodów aby to sieć i jej pracownicy ponosili odpowiedzialność, za tą sytuację”.
Pokrzywdzony 24-latek uważa, że firma ubezpieczeniowa reprezentująca McDonald’s, która odpisała mu na jego pismo w ogóle nie prześledziła sprawy. Wskazuje, że w odpowiedzi znajduje się wiele błędów i literówek, np. stosowane są żeńskie zaimki osobowe, co zdaniem 24-latka świadczy, że pismo powstało na zasadzie „kopiuj-wklej”.
McDonald’s nie poczuwa się więc do żadnej odpowiedzialności, ale 24-latek zapowiada, że nie złoży broni i o swoje zamierza walczyć przed sądem. Chciałby też podziękować chłopakowi, który uratował mu życie udzielając pomocy w łazience. Czy ma szansę na wygraną z fastfoodowym gigantem? Nie jesteśmy przekonani.