Koronawirus 2019-nCoV jest głównym tematem w mediach od niespełna dwóch tygodni. Ale o istnieniu wirusa wiemy od grudnia ubiegłego roku. Wieści o dziwnym zapaleniu płuc, które rozprzestrzenia się w niejasny sposób w Wuhan w Chinach pojawiały się jeszcze przed świętami. Gdyby wówczas podjęto wzmożone wysiłki, być może epidemia koronawirusa nie zbierałaby tak tragicznego żniwa.
Na chwilę obecną mamy prawie 8 tysięcy potwierdzonych zachorowań, 170 zgonów i 132 osoby w pełni wyleczone i wypisane ze szpitali. W ostatnich dobach pojawiły się informacje o kolejnych zarażeniach w Niemczech, Francji, Finlandii, ale jak na razie wszystko wskazuje na to, że koronawirusa nie ma w Polsce. O tym jak groźna może być epidemia wirusa z Wuhan było wiadomo już 31 grudnia 2019 roku! Pojawiły się wówczas wstrząsające wyliczenia…
Zdaniem niektórych, epidemię koronawirusa można było powstrzymać lub znacząco zahamować, gdyby tylko w odpowiednim czasie podjęto bardziej zdecydowane działania. 31 grudnia 2019 system BlueDot, wykorzystujący sztuczną inteligencję przeprowadził symulację, która pokazywała jaki może być zasięg wirusa w ciągu najbliższych kilku tygodni.
ZOBACZ TEŻ: Sprzedali najdroższy dom na świecie. Cena posiadłości ZWALA Z NÓG
BlueDot jest to kanadyjski system wczesnego ostrzegania przed epidemiami. Korzysta on z algorytmów i sztucznej inteligencji. Potrafi śledzić dane w 65 językach i na tej podstawie szacować zagrożenie poszczególnymi chorobami w różnych częściach świata. Jego mocną stroną jest to, że korzysta z informacji z lokalnych stron internetowych, a nie tylko z dużych serwisów informacyjnych. Dzięki temu o pierwszych zachorowaniach może się dowiedzieć zanim w ogóle oficjalne czynniki wydadzą w takiej sprawie komunikaty.
BlueDot już 31 grudnia przygotował ostrzeżenie nt. wirusa z Wuhan, a co więcej prześledził także systemy rezerwacyjne przewoźników lotniczych by wytypować prawdopodobne drogi rozprzestrzeniania epidemii.
Być może gdyby już wtedy chińskie władze wdrożyły rygorystyczne środki bezpieczeństwa dziś mówilibyśmy o mniejszej ilości zakażeń oraz o mniejszej ilości ognisk choroby. Ale to tylko gdybanie – na razie musimy pogodzić się z tym stanem rzeczy jaki jest i liczyć na to, że fala zachorowań zostanie zatrzymana.