Mieszkańcy Chile od jakiegoś czasu żyją tym, że coś uderzyło w ziemię na terenie ich państwa. Nie wiedzą co to było, lecz wyglądało na meteoryt. Naukowcy nie zgadzają się z tym stwierdzeniem i przypuszczają, że mogły to być tzw. „kosmiczne śmieci”.
„Kosmiczne śmieci” to obiekty wytworzone przez człowieka pozostające na orbicie okołoziemskiej, które nie wykonują już zaplanowanych dla nich zadań. Składają się na nie głównie zużyte człony rakiet wielostopniowych, nieczynne satelity, fragmenty powstałe w wyniku kolizji lub eksplozji satelitów lub rakiet. Zazwyczaj kosmiczne śmieci nie są kontrolowane przez człowieka, dlatego mogą stwarzać zagrożenie dla aktywnie działających satelitów. Problem jednak jest w tym, że wywołały one pożary w aż siedmiu miejscach. Stąd też tak ogromne zainteresowanie ze strony mieszkańców Chile. Co prawda nic nie uległo ogromnemu lub znacznemu zniszczeniu, lecz zawsze z tyłu głowy pozostaje niepewność: co by było gdyby…
Naukowcy od razu stwierdzili, że nie dostrzegli żadnych wybuchów ani nie było zderzenia z atmosferą. Zatem, jeżeli nie meteoryt, to co?
Eksperci zgodnie twierdzą, że to właśnie kosmiczne śmieci mogły spowodować pożary. Nie wszyscy się również zgadzają z tą tezą. Dlatego też postanowiono rozpocząć badania i ostatecznie odpowiedzieć na wszystkie pytania ze stuprocentową pewnością. Do tej pory nie można jednoznacznie stwierdzić czy były to śmieci, można za to na pewno wykluczyć meteoryt. Władze zdecydowały, że chcą dalej prowadzić badania.
ZOBACZ:Z OSTATNIEJ CHWILI: Katastrofa samolotu we Lwowie. Ludzie zginęli przez brak paliwa
Podobna sytuacja miała miejsce swojego czasu w Rosji, gdzie również wydawało się, że spadł dosłownie deszcz meteorytów, a tak naprawdę były to kosmiczne śmieci. Prawda jest jednak taka, że takie badania nie trwają tydzień, dwa czy trzy, lecz często przedłużają się do kilku miesięcy. To dopiero wtedy naukowcy mogą ze stuprocentową pewnością odpowiedzieć na wszystkie nurtujące ich pytania. W Chile taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy.
źródło: o2.pl fot. screenshot