Nie cichną kontrowersje po wczorajszej wiadomości, zgodnie z którą Denis Urubko, samodzielnie i bez porozumienia z kierownikiem wyprawy ruszył zaatakować szczyt K2. Dziś nad ranem pojawiły się świeże komunikaty dotyczące sytuacji pod ostatnim niezdobytym zimą ośmiotysięcznikiem.
Denis Urubko ostatnią noc miał spędzić na biwaku pomiędzy obozami 1 i 2. W obozie 1 spotkał dwóch polskich himalaistów – Marcina Kaczkana i Macieja Bardejczuka. Niestety, co może martwić, odmówił rozmowy radiowej z Krzysztofem Wielickim, kierownikiem wyprawy. A co jeszcze gorsze – odmówił wzięcia ze sobą radiotelefonu!
Ta wiadomość musi budzić zaniepokojenie. Choć członkowie ekipy zapewniają, że zrobią wszystko aby ubezpieczyć jego desperacki atak, to bez kontaktu radiowego może być niemożliwe udzielenie mu pomocy i odnalezienie go na czas.
Ciekawy jest sam powód, dla którego Denis Urubko zdecydował się na samotny atak na szczyt K2. Według jego opinii zima kończy się 28 lutego, a nie 20 marca. W związku z tym każde wyjście w górę w marcu będzie dla niego wyjściem letnim.
Denis zamierza wykorzystać okno pogodowe, które najprawdopodobniej wypadnie 27-28 lutego. Z drugiej strony wielu znawców przyznaje, że marcowe warunki w Karakorum są dalekie od wiosennych i mogą nawet być gorsze niż te w lutym i styczniu.
Czy Denis Urubko podjął dobrą decyzję? Przekonamy się za kilka dni. Oby zdołał wrócić bezpiecznie. Jeśli to się uda, być może kontrowersje i skandal zejdą na drugi plan. Jeśli nie wróci, będziemy mieli kolejny odcinek medialnego szału jak po Nanga Parbat. A jeśli wróci, ale bez szczytu – może to być dla niego koniec kariery w narodowych wyprawach Polaków. Choć tym chyba himalaista nie zaprząta sobie głowy.
wspinanie.pl