Istnieje przynajmniej jeden dobry powód, by oglądać głośny serial „Gra o tron”, a wraz z nim cotygodniową dawkę mordowanych bohaterów, okaleczanych ciał, gwałconych kobiet i palonych na stosie dzieci.
Fani „Gry”, porównując miejsce akcji serialu (i książek) ze współczesną Europą, pewnie postrzegają tę ostatnią jako dość sielską krainę. Dla pozostałych, oglądających wyłącznie serwisy informacyjne, nasz kontynent musi się jawić jako straszne miejsce, posępne pole sromotnie przegranej bitwy, pełne budzących trwogę zagrożeń. Z jednej strony święcący triumfy agresywny nacjonalizm, z drugiej masowo przybywający ze Wschodu „obcy”, a pomiędzy tym wszystkim pogrążone w kryzysie gospodarki… Nieszczęsna Europa zwija się w agonalnych skurczach, wielu już wieszczy, co powstanie na jej gruzach…
Daleki jestem od lekceważenia wyzwania, jakim jest konieczność wypracowania modelu wspólnego funkcjonowania ludzi wyznających różne religie i wartości. Z niepokojem patrzę na falę uchodźców. Współczuję ofiarom kryzysów finansowych. Przeraża mnie spirala „hejterstwa” i agresji w przestrzeni publicznej (zwłaszcza w Polsce). Obawiam się „kaznodziejów nienawiści” krążących po brukselskich parkach miejskich i szukających chętnych do włączenia się w wojnę z naszą cywilizacją. Jeszcze bardziej obawiam się pana Władka, ojca trójki dzieci, właściciela małej firmy i „dobrego” katolika z miasteczka we wschodniej Polsce, domagającego się via Facebook masowego palenia muzułmanów w piecach. Bo, trawestując słowa księdza Tischnera o katolickich duchownych, pan Władek przez swoje wpisy stworzy więcej radykalnych islamistów niż dziesięciu parkowych naganiaczy dżihadu.
Jak zatem żyć w tej strasznej Europie? Jakie rozwiązanie wymyślić? Moim zdaniem takie rozwiązanie już wymyślono, dysponujemy nim od dobrych dwóch tysięcy lat. To prawo, tylko ono może nas ocalić. Wystarczy, byśmy zaczęli je konsekwentnie stosować, wykorzystując mechanizmy, na utrzymanie których każdy podatnik wydaje tysiące ciężko zarobionych złotówek. „Konsekwentnie” oznacza: bez taryfy ulgowej dla gwałciciela-uchodźcy, polityka-aferzysty, imbecyla malującego swastyki na drzwiach sąsiada, frustrata wyżywającego się na portalu społecznościowym i infantylnego dziewiętnastolatka prowadzącego samochód po trzech piwach.
Kim są zatem prawdziwi wrogowie naszej cywilizacji, stanowiący dla niej prawdziwe zagrożenie? To ci, którzy stawiają ponad powszechnym prawem swoje złote cielce. Wierzący, że prawo musi podporządkować się woli ich boga lub też „dobru narodu”, czymkolwiek to ostatnie by było. To ich należy się dziś obawiać i marginalizować ich znaczenie. To całkiem łatwe, wystarczy powiedzieć im wyraźne NIE podczas kolejnych wyborów. O wiele trudniej jest przecież przeżyć w Westeros, gdzie Obcy przedzierają się już przez Mur, a z Południa nadciąga Władczyni Smoków…