Skoro jest zima, to musi być zimno i musi padać śnieg. Oczywiste? Okazuje się, że nie do końca. Opady białego puchu sparaliżowały wioskę olimpijską i sportowe obiekty wokół Pjongczang, mocno utrudniając komunikację pomiędzy nimi. Tworzą się spore opóźnienia, jednak nie to jest najśmieszniejsze i najdziwniejsze.
Pjongczang choć słynie z niskich temperatur, to śniegu pada tam zazwyczaj jak na lekarstwo. Trudno jednak zrozumieć, że na zimową aurę nie przygotowano kierowców i autobusów, które mają dowozić dziennikarzy, sportowców i kibiców na obiekty. Okazuje się, ze pojazdy w większości nie mają łańcuchów, ani nawet… opon zimowych!
Z tego powodu kierowcy odmawiają dojazdu do obiektów położonych na stromych wzniesieniach. Co pozostało dziennikarzom i innym, którzy chcieli obejrzeć zawody? Np. 5-kilometrowy spacer przy odczuwalnej temperaturze -25 stopni!
„To prawda, że mamy pewne problemy transportowe, ale pracujemy nad ich rozwiązaniem. Jeszcze w poniedziałek odbędzie się spotkanie z przedstawicielami firm przewozowych. Planujemy zwiększyć częstotliwość kursowania autobusów na najpopularniejszych trasach. Na razie pozostaje mi wszystkich przeprosić”
– powiedział rzecznik prasowy komitetu organizacyjnego Baik You Sung.
Po wspaniałej ceremonii otwarcia igrzyska w Pjongczang przynoszą coraz to nowe rozczarowania. Mamy nadzieję, że pierwsze, nienajlepsze dni sportowych zmagań będą cenną lekcją dla organizatorów i że uda im się ją przepracować i wdrożyć odpowiednie zmiany przed końcem igrzysk!
rmf24.pl