Sekcja zwłok 40-letniego mieszkańca Gorlic w Małopolsce wykazała, że mężczyzna przez ostatni dzień swego życia nie wylewał za kołnierz. Feralnego dnia przebywał w Ropicy Polskiej – miejscowości położonej niedaleko Gorlic – i mówiąc krótko, uczestniczył w libacji pijąc denaturat. Poziom promili w jego zwłokach zaskoczył nawet wytrawnych lekarzy sądowych.
Mężczyzna zaczął dzień alkoholowym „beforem” w swoim domu. Następnie, już pod znacznym wpływem alkoholu pojechał do Ropicy na imprezę. Tam pił dalej, ale nie byle co. A może właśnie byle co – bo 93% denaturat!
ZOBACZ: Rawicz: Wraz z synem chciała zamordować 10-letnią córkę. Jej tłumaczenia są szokujące
W pewnym momencie zasnął przy stole i już nikt nie dał rady go dobudzić. Lekarze przybyli na miejsce stwierdzili zgon. Do zdarzenia doszło wprawdzie pod koniec stycznia, ale dopiero teraz ujawniono wyniki sekcji zwłok. Mężczyzna w momencie śmierci miał prawie 11 promili alkoholu we krwi!
Tym samym mężczyzna plasuje się na podium alkoholowych zatruć. Dwaj poprzedzający go „zawodnicy” mieli odpowiednio 13,74 i 12,3 promila. W przeciwieństwie jednak do bohatera tego artykułu, oni przeżyli i prawdopodobnie żyją do dzisiaj. Mimo że teoretyczna dawka śmiertelna to 4,5 promila.
wprost.pl/ foto: zdjęcie ilustracyjne