Zdaniem Stanisława Żółtka, eurodeputowanego KNP, autochtoni w Niemczech i pozostałych państwach Europy Zachodniej wymrą w ciągu 30-40 lat. Polityk wskazuje też przyczynę tego zjawiska oraz daje jednak Europie Zachodniej płomyk nadziei.
Komisja Europejska zaproponowała, by kraje unijne, które nie chcą przyjąć nielegalnych imigrantów, płaciły po 250 tysięcy euro za każdego z nich (skąd w ogóle akurat taka kwota, a nie 12 tysięcy albo 7 milionów euro?). Ewidentnie widać, czyje interesy reprezentuje „unijny rząd”. Otóż jest to ta sama niemiecka propozycja rozesłania imigrantów po krajach członkowskich sprzed kilku miesięcy, która została odrzucona przez inne państwa Unii Europejskiej. Teraz powraca, ale wzmocniona sankcjami finansowymi. To samo było z unijną konstytucją, która została odrzucona w referendach w Holandii i Francji – powróciła z drobnym liftingiem, ale już ze zmienioną nazwą „traktat lizboński”.
Korzystając z siły ekonomicznej, a co za tym idzie – politycznej Niemcy szantażem próbują podporządkować sobie całą Europę. Kanclerz Niemiec Angela Merkel bezczelnie stwierdziła, że to nie kara, a… „forma lojalności wobec krajów, które chronią nasze zewnętrzne granice, takich jak Włochy, Grecja czy Cypr”. – Do tej pory to zapraszający płacił za gości. Teraz zapraszający chce, by płacono mu za jego gości, których się nie chce przyjąć. Nowatorskie, ale może być ciekawe. Ty zapraszasz gości, a sąsiedzi płacą Tobie, jeśli nie chcą ich przyjąć u siebie. W realu nazywa się to bezczelnością, a w polityce propozycją Komisji Europejskiej – skomentował propozycję KE Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Telewizji Republika. A może zażądać, by Niemcy najpierw zapłacili te 250 tysięcy euro za każdego zabitego Polaka podczas II wojny światowej? Albo po 10 milionów euro od imigranta za ich zaproszenie bez konsultacji ze wszystkimi krajami członkowskimi?
Pokoleniowa dziura
Nie ma się co Niemcom dziwić, bo są w podbramkowej sytuacji, gdyż wymierają. Żeby uzmysłowić sobie, co dzieje się za naszą zachodnią granicą, trzeba cofnąć się kilka dekad. Szczyt urodzeń w Niemczech nastąpił w latach 40., co było pokłosiem nie tylko faktu, że były to lata powojenne, ale także w dużej mierze skutek sowieckich gwałtów. Dzięki wolnemu rynkowi po wojnie Niemcy szybko się rozwinęły gospodarczo, stając się na przełomie lat 60. i 70. bogatym państwem i gwałtownie zaczęły wprowadzać tzw. opiekę socjalną. W latach 70. Niemcy przestali się rozmnażać. Współczynnik dzietności spadł do 0,8-0,9. – W całym pokoleniu od lat 70. do 90. praktycznie było ponaddwukrotnie mniej dzieci, aniżeli w innych latach, nie wspominając o powojennych – powiedział na spotkaniu w Katowicach eurodeputowany Stanisław Żółtek. – Tak naprawdę Niemcy mają dwa pokolenia do tyłu, jeżeli chodzi o urodzenia i demografię. To już jest proces nieodwracalny, ponieważ nic już w tej chwili nie spowoduje, że Niemcy nie wymrą. Muszą wymrzeć – to jest sprawa 30-40 lat – podkreślił.
Co więcej, problem jest w tym, że ci wszyscy Niemcy, którzy teraz są dyrektorami firm, szefami policji, szpitali i urzędów, to są ludzie urodzeni w latach 40., 50. i oni teraz przechodzą na emeryturę. Tymczasem innych Niemców nie ma na ich miejsce. W rezultacie ci starzy Niemcy już są zdani na łaskę przybyszów. – Według statystyk, urodzenia w Niemczech są podawane na wcale nie najgorszym poziomie, na małym, ale nie najgorszym – to są urodzenia Turków. Bo zakazane jest rozdzielenie [w statystykach – przyp. TC] przybyszów, którzy przybyli do Niemiec w latach 70., 80, 90. i 2000., których dzieci tam się rodzą. Nie wolno wskazać, że to są dzieci tureckie, przybyszów. [W rzeczywistości – przyp. TC] wśród niemieckich rodzin rodzą się dzieci, tak jak w latach 70., czyli nie rodzą się wcale. Sprawa jest zamknięta – powiedział eurodeputowany KNP. – Tu matematyka, prawa fizyki i biologii mówią, że jest to nieodwracalny trend. Nawet gdyby teraz młodzi Niemcy na gwałt zaczęli się rozmnażać, to wiele nie pomoże, bo dwa pokolenia minęły – dodał. Podobny proces występuje w niemal całej Europie Zachodniej.
Zawinił socjal
Turcy, którzy przybywali do Niemiec, pracowali. Nie byli tak zdemoralizowani, jak obecni imigranci, którzy przyjeżdżają wyłącznie po zasiłki. Z raportu szwedzkiego parlamentu wynika, że po ośmiu latach pobytu w Szwecji bez zasiłków potrafi żyć zaledwie 25 procent imigrantów. – Przyczyną braku urodzeń jest socjal i ubezpieczenia przymusowe – powiedział Żółtek. – Emerytura powoduje, że ludzie decydują się na mniej dzieci – wyjaśnił polityk. – Wystarczy popatrzeć się na Polskę, kiedy rodziły się dzieci, a kiedy nie. Rodziły się, jak było biednie, kiepsko i nie było mieszkań, jak był stan wojenny, jak było źle, podle i nie było co jeść. A jak jest bogato, to się dzieci nie rodzą, zwłaszcza jak jest bogato i jest socjalizm – mówił Żółtek, dodając, że dzieci nie rodzą się też tam, gdzie państwo wchodzi z butami w rodzinę. Zniechęca ich do tego fakt, że władza rodzicielska jest radykalnie zredukowana na rzecz państwowego urzędnika, który pilnuje, czy dziecko ma odpowiednią opiekę i czy nie dostało klapsa. Rodzice nie chcą się płaszczyć, tłumaczyć przed urzędnikami, żeby dziecko nie zostało im odebrane.
Czy w takim razie dla Europy nie ma już nadziei? – Ten proces następował nieubłaganie i Europa Zachodnia musi umrzeć, jeżeli się nie zdarzy jakiś cud – stwierdził Żółtek. – Dla mnie na 99 procent część Europy Zachodniej umarła i za 50 lat jej nie będzie cokolwiek by się nie stało. Zostawiam furtkę otwartą ze względu na wstrząs, który może nadejdzie i to się jednak zmieni – dodał. Co eurodeputowany ma na myśli? – Moim zdaniem na 99,9 procent Merkel z głupoty, z popisywactwa, z lewactwa zaprosiła imigrantów z Afryki, ale dopuszczam 1 promil możliwości, że jednak Merkel jest mężem stanu, że ona zaprosiła po to, żeby zrobić wstrząs, żeby Europa próbowała się ratować – stwierdził optymistycznie polityk.