Polskie media żyją sprawą 43-letniego Mariusza G., który jak się okazało stoi za zniknięciem trzech mieszkanek Kołobrzegu na przestrzeni ostatnich trzech lat. Z dnia na dzień wiemy coraz więcej o Tulipanie, który rozkochiwał w sobie kolejne panie.
O Mariuszu G. wiemy już całkiem sporo. Był morsem, miał swoją manufakturę słodyczy, był niezależny finansowo, przystojny i często zmieniał partnerki. To dzięki temu nikt nie zwracał uwagi, gdy jedną kobietę zastępował kolejną. Gdy rozkochał w sobie panią, potrafił przejąć jej majątek, a potem, żeby pozbyć się niewygodnej przeszkody, mordował ją, a zwłoki ukrywał. O tajemniczym Tulipanie z Kołobrzegu krążyły miejskie legendy.
ZOBACZ TEŻ: Tragedia pod Łodzią. W beztlenowej chłodni znalazł zwłoki…
Mieszkańcy miasta od kilku lat przekazywali sobie plotkę o seryjnym mordercy, który działa w mieście i zabija niewinne kobiety, które znikają bez śladu. Aż dziw, że przez ten czas nikt nie połączył Mariusza G., z zaginięciami jego trzech partnerek!
Tulipan, jak nazwali go policjanci i media, wpadł 9 czerwca w związku z podejrzeniami o oszustwo przy przejęciu majątku swojej byłej partnerki, 34-letniej Anety D. Za trzy dni miał wziąć ślub z kolejną kobietą.
W sprawę zaangażowano policjantów z Archiwum X i Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Połączono ze sobą kilka pinezek i wyszło na to, że to Mariusz G. musi odpowiadać za zniknięcia wszystkich trzech kobiet: Anety D. w 2018 roku, Iwony K. w 2016 i Bogusławy R. w czerwcu tego roku.
Dziennikarze dotarli do rodziny pierwszej ofiary Mariusza, Iwony K. Bliscy opowiedzieli, że kobieta wyjechała do Kołobrzegu za lepszym życiem, a pod Bydgoszczą zostawiła bliskich i swoją 8-letnią córkę. Gdy przestała się odzywać, od razu zrozumieli, że coś jest nie tak.
Nie wierzyłam, że mogłaby zapomnieć o nas, o córce. To nie Iwonka. Od kiedy kontakt z nią się nagle urwał, podejrzewaliśmy, że coś złego się stało
– powiedziała „Super Expressowi” siostra zamordowanej.
Zszokowani są też sąsiedzi Mariusza G., którym ciężko uwierzyć w jego winę. Mieli go za miłego i pomocnego człowieka.
Mariusz G. wpadł, gdy odkryto zwłoki Bogusławy R. W czasie przesłuchania pękł i dał ponieść się emocjom. Wtedy wyznał wszystko nt. kolejnych dwóch morderstw i miejsc ukrycia zwłok. Grozi mu teraz dożywocie za zabójstwa z pobudek zasługujących na szczególne potępienie.