Naukowcy alarmują o nowym, groźnym syndromie, który występuje po zachorowaniu na COVID-19. Jest rozciągnięty w czasie i został nazwany „długi COVID”. Zagraża głównie 40-latkom. Chorzy skarżą się na wielomiesięczne duszności, bóle w klatce piersiowej, depresję i niezdolność do pracy.
Łagodna choroba i powikłania
Na „długi COVID” cierpią osoby, które w sposób łagodny przeszły zakażenie koronawirusem. Dla naukowców wielomiesięczne i uporczywe powikłania są nie lada wyzwaniem i zagadką. Nawet 30 procent chorych zmaga się z powikłaniami, które zostały nazwane „długim COVIDEM”. Powrót do wcześniejszej formy trwa bardzo długo. Jest to frustrujące dla chorych. Zwykle są to osoby w wieku około 40 lat i więcej, do tej pory sprawne i aktywne zawodowo i fizycznie. Nagle spotykają się z niemocą. To wywołuje depresję.
Niepokojące objawy
Zwykle objawami „długiego COVID-u” jest zmęczenie, duszność, ból w klatce piersiowej, kołatanie serca, ból głowy, „mgła mózgowa”. Czasem do tego dochodzi utraty smaku i węchu, niepokój, depresja i niezdolność do pracy. Tym złożonym objawom bacznie przyglądają się naukowcy z Australii. Ustalono, że dokuczliwe objawy mogą trwać nawet 45 tygodni.
Co z odpornością?
Naukowcy uważają, że „długi COVID” może być związany z upośledzeniem odporności po zakażeniu koronawirusem. Możliwe, że u osób, które zmagają się z „długim COVIDEM” występują w organizmie jeszcze resztki koronawirusa. Te pozostałości nie są zakaźne, ale mogą wywoływać uciążliwe objawy u ozdrowieńców. Australijscy naukowcy sądzą, że być może szczepionka będzie w stanie przekierować odporność na właściwe tory. Pacjenci zwykle bardzo przeżywają nowe powikłania, które mogą powodować, że nie są oni zdolni do wykonywania pracy, choć są osobami w sile wieku.
Źródło: Medonet
Zdjęcia: Pexels