Rodzina zmarłej pielęgniarki ze szpitala w Detroit przeżywa prawdziwy dramat. 54-letnia Lisa Ewald podejrzewała, że zaraziła się koronawirusem, jednak władze szpitala, w którym pracowała dwa razy odmówiły jej wykonania testu. Finał okazał się tragiczny dla kobiety i jej bliskich.
Lisa Ewald była pracownikiem szpitala Henry Ford Healt System w Detroit. 54-letnia pielęgniarka od kilku dni czuła się źle i chciała wykonać test na obecność koronawirusa, ponieważ miała bezpośredni kontakt z zakażonym pacjentem. Niestety władze szpitala dwukrotnie jej odmówiły! Pielęgniarka dowiedziała się, że badanie będzie możliwe dopiero wtedy gdy zauważy u siebie objawy choroby, a póki co się nie kwalifikuje. Amerykanka nie doczekała się wyników testu, ponieważ o tym, że była zakażona rodzina dowiedziała się po jej śmierci.
ZOBACZ:Amerykanie stworzyli prognozę dla Polski. Tyle osób umrze na koronawirusa
54-letnia kobieta choć cierpiała na astmę była zaangażowana w pomoc chorym pacjentom. Pielęgniarka miała bezpośredni kontakt z zarażoną osobą, którą 24 marca przyjmowała na oddział. Niestety władze szpitala z Detroit, w którym pracowała zignorowały jej prośby o wykonanie testu na obecność koronawirusa, co okazało się tragiczne w skutkach. Na jego przeprowadzenie zezwolono kiedy było już zdecydowanie za późno. Lisa Ewald dwa dni przed śmiercią miała wysoką gorączkę i kaszel. Rodzina pielęgniarki jest zdruzgotana jej śmiercią i ma żal do szpitala, w którym pracowała. Gdyby nie ich opieszałość kobieta mogłaby żyć.
ZOBACZ TAKŻE:MIAŁA KORONAWIRUSA! Opisała, CO DZIAŁO SIĘ z jej ciałem
źródła: dailymail.co.uk, foto: pixabay.com