12-letni skaut z Michigan wpadł na dość głupi pomysł. Bawiąc się z kolegami na obozie wykopał pokaźnych rozmiarów dziurę w wydmie, a potem harcerza spotkało ogromne nieszczęście.
Gage Wilson przebywał w towarzystwie kolegów z drużyny skautowej. Chłopcy nie od razu zorientowali się, że Gage przysypał się piaskiem. Możliwe też, że niestabilne ściany jego „schronienia” same zawaliły się na nieświadomego niebezpieczeństwa harcerza.
Po około pół godzinie rozpoczęły się poszukiwania Gage’a. Któryś z chłopców spostrzegł nagle makabryczny widok – nogi wystające spod kupy piasku. Skauci szybko wezwali pomoc i zaczęli odkopywać kolegę.
ZOBACZ: Tak bawili się w pracy. Głupi żart zakończył się tragedią [WIDEO]
Niestety, chłopiec przebywał na tyle długo bez dostępu do tlenu, że nie udało się go uratować. Zmarł w szpitalu, do którego go przetransportowano.
W całej tej historii zastanawia nas gdzie byli opiekunowie, którzy powinni przez cały czas czuwać nad bezpieczeństwem młodych skautów. Gdyby ktoś zwrócił chłopcu uwagę, prawdopodobnie do tragedii by nie doszło.
fakt.pl/ foto: pixabay