Nocny atak rosyjskich dronów na Polskę nie był jedynie incydentem. To element większej gry, w której stawką jest nie tylko bezpieczeństwo Warszawy, lecz całego Sojuszu Północnoatlantyckiego. Tak oceniał dziś rano sytuację generał broni Mirosław Różański. „To nie jest testowanie polskich systemów, ale NATO-wskich. Chodzi o to, by sprawdzić, jak reagują państwa sojusznicze” – podkreślił były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Minionej nocy polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez rosyjskie drony, które pojawiły się nad województwami wschodnimi i centralnymi. Według Dowództwa Operacyjnego, w stronę Polski nadleciało nawet dwadzieścia maszyn. Część z nich zestrzelono, inne runęły na ziemię m.in. w Wyrykach na Lubelszczyźnie, gdzie uszkodzony został dom i samochód.
Operacja wojskowa rozpoczęła się jeszcze po godzinie 2:00 w nocy i wciąż trwa. Teraz jest głównie zabezpieczanie szczątków maszyn oraz szacowanie strat. Wojsko apelowało do mieszkańców o pozostanie w domach, wskazując jako szczególnie zagrożone rejony Podlasie, Mazowsze i Lubelszczyznę.
Test nie tylko Polski, ale całego NATO
Generał Różański zwrócił uwagę, że incydent ma wymiar znacznie szerszy niż tylko naruszenie polskiej granicy. Jak stwierdził, Rosjanie już przetestowali systemy techniczne polskiej obrony i to, co chcieli wiedzieć, już wiedzą. Teraz ważne jest dla nich to, jak zareaguje NATO i na jak wiele jeszcze mogą sobie pozwolić. Od tego zależy przyszłość i ewentualne kolejne prowokacje.
To jest kolejny krok Putina i on po prostu sprawdza, czy NATO będzie reagowało, gdy te drony będą wlatywały w naszą przestrzeń powietrzną
– ostrzegł.
Według wojskowego, reakcja polskich sił była konieczna i stanowi jasny sygnał dla Moskwy.
Najważniejsze jest to, że reagujemy i taki system dzisiaj popłynął do Rosjan
– powiedział.
Koszty bezpieczeństwa i konieczne zmiany
W mediach pojawiły się spekulacje, czy wykorzystywanie zaawansowanych systemów uzbrojenia wobec niewielkich dronów nie jest marnotrawstwem. Generał odpowiada wprost: bezpieczeństwo nie ma ceny. Tu przychodzi też na myśl stare powiedzenie, że jak społeczeństwo nie będzie chciał łożyć w formie podatków na własną armię, to będzie żywić obcą – w tym przypadku rosyjską.
Pewne jest, że sytuacja będzie eskalować i brak mocnej reakcji ze strony Polski, byłby sygnałem słabości i zaproszeniem do dalszych ataków.
Nie wiemy jaki został użyty środek bojowy wobec tych dronów, czy były to rakiety, patrioty czy inne systemy. Prowadzenie wojny jest rzeczą kosztowną. Najważniejsze jest, że reagujemy
– stwierdził generał Różański.
Zdaniem Różańskiego potrzebna będzie rewizja procedur wojskowych i regulaminów. Wszystkie dotychczasowe procedury były gotowe na stan pokoju i brak realnych zagrożeń ze strony Rosji. Teraz wszystko się zmienia i jest czas na istotne decyzje.
Dzisiejsze instrukcje i regulaminy wymagają rewizji pod względem ewentualnego użycia środków po naruszeniu przestrzeni powietrznej przez drony. (…) Nasze radary mają pewne parametry i trzeba je zmienić
– podkreślił generał.
Kosiniak-Kamysz: to prowokacja na szeroką skalę
Wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, który w nocy przerwał wizytę w Londynie, na lotnisku komentował sprawę na gorąco.
Naruszono wielokrotnie polską przestrzeń powietrzną. Dowódca Operacyjny podjął decyzję o neutralizacji obiektów
– powiedział minister obrony.
Kosiniak-Kamysz poinformował, że odbył pilne konsultacje z sojusznikami, informując ich o wydarzeniu oraz podjętych działaniach.
Przed chwilą zakończyłem konsultacje z ministrami obrony Niemiec, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii oraz państw bałtyckich. To jest prowokacja na bardzo szeroką skalę
– powiedział.
Kosiniak-Kamysz potwierdził również, że w kręgu rozważań znajduje się uruchomienie artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, czyli formalne wezwanie do wspólnych konsultacji państw NATO w obliczu zagrożenia.
O wszystkich decyzjach będziemy informować
– dodał.
Nowa faza wojny hybrydowej?
Dzisiejsze wydarzenia potwierdzają, że Rosja traktuje przestrzeń powietrzną Polski jako poligon do sprawdzania odporności Zachodu. Dotychczas drony wlatywały pojedynczo, teraz mamy do czynienia ze zmasowaną akcją. Warto zaznaczyć, że wszystko dzieje się na kilka dni przed rozpoczęciem rosyjsko-białoruskich manewrów Zapad 2025 na terenie Białorusi, tuż przy granicy z Polską.
Eksperci podkreślają, że celem Kremla nie jest tylko wywołanie paniki, ale także wymuszenie na Polsce kosztownej obrony, osłabienie naszych zasobów i zmuszenie NATO do ciągłej reakcji. W tej rozgrywce każda decyzja o podrywaniu samolotów czy użyciu rakiet oznacza realne zużywanie potencjału, który mógłby być potrzebny w przyszłości.
To test NATO. Putin chce wiedzieć, czy Sojusz będzie w stanie reagować za każdym razem. Dlatego kluczowe są teraz spójne działania i jasny sygnał, że Polska nie jest sama
– mówią wojskowi w komentarzach dla mediów.
Jeśli reakcja NATO, UE i USA ograniczą się do sankcji nałożonych na rosyjskich polityków i wojskowych, chociaż oni i tak nie opuszczają kraju, będzie to jasny sygnał dla Rosji, że może się czuć bezkarna. Sankcje muszą być silne i bolesne, nie tylko dla Rosji, ale również dla jej sojuszników. Nie może też być żadnych wyjątków, na przykład dla niektórych państw UE w zakresie rosyjskich surowców.
