Policja tymczasem zaprzecza, żeby w sprawie cokolwiek było prawdą. Żadna z interwencji policyjnych nie ujawniła tego typu zachowań.
W niedzielę o napaści podczas zbierania grzybów informował mężczyzna z gminy Łagów. Twierdził, że został napadnięty przez obcokrajowców i stracił telefon komórkowy. Gdy policjanci podjęli interwencję, okazało się, że grzybiarz był nietrzeźwy, a telefon miał w kieszeni
– powiedział sierżant sztabowy Karol Macek z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach, cytowany przez portal o2.pl
Policja interweniowała też w Białej Wodzie, gdzie małżeństwo Polaków poczuło się zaatakowane przez obcokrajowców, którzy faktycznie również w lesie zbierali grzyby. Jednak według ustaleń policji było to tylko nieporozumienie.
Tymczasem dziennikarz Radia Kielce sfotografował grupę w busach na rumuńskich tablicach, która kręciła się w lesie niedaleko miasta. Zaraz policja nie zaprzecza, że grupy Romów mają w okolicy trzy obozowiska, ale przebywają w Polsce legalnie. Czy to oni są członkami półlegendarnych „rumuńskich gangów”? I po co w ogóle ktokolwiek mógłby kraść grzyby?
Jak nie wiadomo o co chodzi – chodzi o pieniądze. W Polsce cena za kilogram borowików szlachetnych waha się od 12 do 20zł. Tymczasem jeśli wywieziemy grzyby do Niemiec, to możemy zarobić od 8 euro za kilogram w górę! Grupa grzybiarzy mogłaby więc za jeden dzień sprawnej pracy zarobić nawet 1000 złotych. Czy faktycznie proceder ten jest aż tak intratny, żeby opłacało się zatrudniać do niego (zapewne w sposób mniej niż bardziej legalny…) dziesiątki Romów, a nawet terroryzować innych grzybiarzy? Wygląda na to, że jak na razie nikt nikogo za rękę nie złapał, choć faktycznie coś może być na rzeczy.
o2.pl/ foto: pixabay,