Wielu rodziców wybierając się z dziećmi na zakupy do galerii handlowych przy okazji odwiedza liczne sale zabaw oferujące moc atrakcji dla najmłodszych. Tym razem omal nie skończyło się tragicznie.
Do opisywanego wydarzenia doszło na bawialni w Galerii Pestka w Poznaniu. Matka dwóch chłopców po zakupach postanowiła spędzić z nimi trochę czasu na zabawie. Dla 8-letniego Kamila mogło się to skończyć bardzo źle.
Część atrakcji w bawialni była dodatkowo płatna i oddzielały je specjalne obrotowe bramki. W jednej z nich zaklinowała się szyja dziecka!
Co gorsze, według relacji matki, pracownicy sali zabaw nie umieli wyłączyć bramki, ani jej otworzyć. Pomogli jej inni rodzice. Żeby dziecko się nie udusiło musiało być cały czas trzymane w powietrzu. Tragedia chłopca trwała godzinę!
Ostatecznie szyję i głowę Kamila udało się wyswobodzić obsłudze centrum handlowego przed przybyciem wezwanych na miejsce służb. Ale na tym historia się nie kończy.
Mama poszkodowanego chłopca oskarża właścicieli bawialni o złe zabezpieczenie atrakcji i niekompetencję obsługi. Zwraca uwagę na to, że dziecko o większej posturze od jej syna mogłoby zaklinowanie w bramce przypłacić życiem.
Właściciele placu zabaw nie mają sobie nic do zarzucenia i nie zamierzają demontować bramek. Zrzucają winę na chłopca – który chciał według nich uniknąć płacenia i matkę, która nie interesowała się, co robi jej dziecko.
Po czyjej stronie jest racja? W tym momencie dysponujemy tylko relacją dwóch stron – słowo przeciwko słowu. Ale jeśli już doszło do zagrożenia życia, to nie ulega wątpliwości, że obsługa bawialni powinna błyskawicznie zareagować i być przygotowana na udzielenie niezbędnej pomocy.
wp.pl