85-letnia Teresa Lipowska właśnie przebywa na turnusie w sanatorium w Busku-Zdroju.
Gwiazda „M jak Miłość” upodobała sobie właśnie tę miejscowość i w Busku jest już 14 raz. W wywiadzie dla serwisu „Echo Dnia” opowiedziała o nieprzyjemnych zachowaniach części kuracjuszy.
Samym sanatorium „Włókniarz” Lipowska jest zachwycona. Jak opowiada , czuje się tutaj bardzo zaopiekowana:
Ludzie w tym sanatorium są nieprawdopodobnie życzliwi, że nie wyobrażam sobie, że gdziekolwiek indziej mogłabym pojechać. Wszędzie wokół siebie widzę sympatię, uśmiechy. Jest cudownie. Mam tutaj kochanego pana doktora, Ryszarda Starnowskiego. O cokolwiek go poproszę, zawsze jest na „tak”. Troskliwie się mną opiekuje. Może nie jest to taka opieka, jak nad własną żoną, ale nie narzekam*
– powiedziała.
Niestety jednak są i cienie sławy, bo nawet w sanatorium zdarzaj się sytuacje, których Lipowska wolałaby uniknąć. Chodzi tu o traktowanie przez nachalne kuracjuszki:
Popularność bywa bardzo przyjemna. Często, gdy ktoś kulturalnie rozpocznie rozmowę, siadam z nim do kawy. Ale czasami bywa i tak, że ktoś z daleka krzyczy „ja panią znam, pani Basiu”. Lubują się w tym szczególnie kuracjuszki. Podbiegają i wtedy jestem przytrzymywana, gnieciona, dotykana, wręcz obmacywana. To są minusy popularności. Można się do tego przyzwyczaić, ale do pewnego stopnia. Jednak nie denerwuję się z tego powodu. Gdyby moja kariera aktorska była nieudana, gdybym nie występowała w oglądanych filmach, nie byłoby tego wszystkiego*
– przyznała.
Z tego też powodu aktorka unika tzw. sanatoryjnego życia. Stara się za to jak najlepiej wypocząć i zregenerować.
>>>Monika Richardson miała wypadek. „wyłącznie z własnej winy”
*źródło/cytaty: echodnia.eu