Była już krowa na gigancie, którą uwiodło stado żubrów. Teraz jednak zew wolności wezwał łaciatą krasulę z zupełnie innej części Polski. We wsi Buków, w województwie opolskim jedna z przeznaczonych do rzeźni krów postanowiła uciec i spróbować życia na własny rachunek. Ku rozpaczy jej hodowcy i nie tylko.
Krowa wyrwała się pracownikom ubojni prowadzącym ją do samochodu, przebiła z furią metalową siatkę i uciekła w siną dal. Jej właściciel, pan Łukasz ruszył wraz z pracownikiem w pogoń. Niestety, mućka nie zamierzała wracać – staranowała pracownika, który próbował złapać linkę, która wciąż ciągnęła się za jej szyją.
Od dnia ucieczki mijają już trzy tygodnie i wciąż nikomu nie udało się jej schwytać. Krowa dotarła nad brzeg Jeziora Nyskiego i… przepłynęła na jedną z wysepek! Jest to zwierzę rasy limousine, bardzo odporne na warunki pogodowe. I drogie.
Dlatego pan Łukasz donosi jej jedzenie i czeka na sprzyjające warunki, by okiełznać niepokorną krowę. Któregoś razu próbowali to zrobić strażacy z motorówką, wezwani przez jednego ze świadków, który spostrzegł krowę na jednej z wysp. Jednak ta , gdy strażacy przybili do brzegu… odpłynęła w inne miejsce.
Właściciel zwierzaka spróbuje odzyskać krowę z wykorzystaniem weterynarza z tzw. strzelbą palmerowską, która strzela pociskami usypiającymi. A tymczasem policja… wlepiła mu mandat za niedopilnowanie zwierzęta! Niestety, poza tym żadne służby nie zainteresowały się sprawą i nie zaoferowały pomocy.
Widoki na sprowadzenie krowy z samodzielnej drogi nie są najlepsze. Zresztą, sami jej się nie dziwimy – jej bardziej potulne koleżanki najprawdopodobniej już wylądowały na polskich stołach. Widocznie ona była bardziej przewidująca.
onet.pl