Policyjne przeszukania większości z nas kojarzą się z poważnymi sprawami kryminalnymi i z poważnymi przestępstwami takimi jak rozbój, zabójstwo, kradzieże czy oszustwa na ogromne sumy.
Tymczasem przeszukanie z prokuratorskim nakazem może spotkać każdego z nas, o czym na własnej skórze przekonał się nasz czytelnik – pan Kamil*.
Byłem właśnie na zwolnieniu lekarskim, gdy otrzymałem telefon, że w mojej firmie jest Policja i chce dokonać przeszukania. Usłyszałem, że zgodnie z informacjami funkcjonariuszy, to byłem o tym przeszukaniu powiadomiony i że powinienem być na miejscu – opowiada pan Kamil.
– Najpierw rozmawiałem z nimi przez telefon:
– Było wysłane do pana zawiadomienie i jeśli pan nie przyjedzie, to zrobimy przeszukanie bez pana! – twierdził funkcjonariusz.
– Żadnego zawiadomienia nie otrzymałem, bo jestem na zwolnieniu i nie odbierałem korespondencji. Ale w ogóle o jakie rzeczy chodzi? Bo przecież nawet nie wiem, czy to czego szukacie, jest w biurze?
– I co jeszcze chce pan wiedzieć? – naskoczył na mnie policjant – Może jeszcze mam pana przesłuchać przez telefon?! – krzyczał.
Po chwili jednak się uspokoił i powiedział, że chodzi o pewne dokumenty firmy i nalegał na odpowiedź, czy przyjadę czy nie – relacjonuje mówi nasz czytelnik .
– Gdy dowiedziałem się o jakie dokumenty firmy chodzi, to ręce mi opadły… To były zwykłe umowy, które Policji udostępniłbym bez żadnego problemu, gdyby np. wysłali pismo w tej sprawie. Ale jak widać prokurator działał z pompą. Zresztą ja już wiedziałem, że akurat tych dokumentów nie ma w firmie, bo są w księgowości. Wolałem jednak przyjechać, by nie prowokować afery…
Jak dalej mówi pan Kamil, po jego przyjeździe do biura, funkcjonariusze uspokoili się. Dostali wyjaśnienie, że dokumentów w biurze nie ma, ale i tak zrobili przeszukanie – zgodnie z prokuratorskim nakazem. Pan Kamil dowiedział się wtedy, że będzie jeszcze przesłuchany w sprawie jako… świadek. Nie jest zatem podejrzany, o nic nie jest oskarżony, a ma być tylko świadkiem.
Gdybym nie przyjechał wtedy do biura, Policjanci zrobiliby przeszukanie przy pracownikach – proszę pomyśleć, że taka sytuacja zupełnie podkopuje zaufanie pracowników wobec mnie i firmy. A gdyby pracowników nie było w biurze, zapewne poinformowaliby administrację biurowca o całej sprawie. Weszliby do mojego lokalu, dając wyraźny sygnał, że jeden z najemców ma problemy z prawem… – mówi rozgoryczony pan Kamil.
– W oczach pracowników i otoczenia firmy wyglądam na przestępcę, na którego Policja robi nalot, podczas, gdy jestem tylko świadkiem w sprawie. Co więcej! Po konsultacji z prawnikiem, dowiedziałem się, że prokurator w ogóle nie powinien w taki sposób żądać ode mnie dokumentów, ponieważ nie służyły one do popełnienia przestępstwa i nie pochodzą pośrednio z przestępstwa.
Jak widać policyjne przeszukanie w majestacie prawa, może spotkać każdego z nas – winnego czy niewinnego.
Ciekawe tylko, kto zapłaci za przeżyty stres, za utracony czas pracy firmy i straty wizerunkowe, jakie niosą takie nieprzemyślane działania prowadzone względem przedsiębiorców?
*tożsamość zmieniona