Życie studenckie w średniowieczu. Czy żacy się zmienili?   

Choć wielu, niesłusznie, nazywa średniowiecze czasem ciemnych wieków, to właśnie wtedy powstawały pierwsze uniwersytety w Europie (Bolonia – 1088 r., Paryż – ok. 1110 r.). Niektóre z nich trwają do dziś. Instytucje te nie istniałyby bez studentów, których barwne życie towarzyskie urozmaicało miejski krajobraz. Czy w średniowiecznym życiu studenckim znajdziemy analogie do współczesnych żaków?

Średniowieczne studia charakteryzowały się o wiele mniejszą powszechnością niż dzisiaj. Student swoją karierę na uniwersytecie zaczynał wcześniej niż w czasach współczesnych. Naukę rozpoczynał przez studia na wydziale filozoficznym lub artystycznym (siedem sztuk wyzwolonych), a następnie (jeśli chciał) kontynuował na wyższych wydziałach (prawo, teologia, medycyna). Dopiero po tym procesie kształcenia, który kończył się najczęściej w wieku 25-30 lat, mógł ubiegać się o tytuł doktora.

Rektor-student i własne sądownictwo

Uniwersytety w średniowiecznej Europie były zorganizowane na dwa sposoby: boloński i paryski. W tym pierwszym to studenci wybierali spośród siebie rektora. Władzy rektora-studenta podlegali wszyscy pracownicy uniwersytetu. Żacy obierali sobie również mistrzów-profesorów, którym płacili za naukę. Można powiedzieć, że studenci wynajmowali kadrę profesorską. System boloński powodował również, że uniwersytet opierał się na systemie korporacyjnym, w którym studenci byli podzieleni na nacje – wspólne grupy językowe lub obszar geograficzny.

W systemie paryskim to władze kościelne lub świeckie utrzymywały profesorów. Rektor był wybieranych z ich grona, a studentów dzielono na grupy ze względu na kierunek nauki, który obrali. Nacje odgrywały w tej formie mniejszą rolę.

Studenci, profesorowie i pracownicy uniwersytetów posiadali autonomiczne sądownictwo, które nadzwyczaj łagodnie traktowało żaków. Biorąc pod uwagę to, że studiujący od kłopotów nie stronili – a o czym więcej w dalszej części tekstu – możemy się spodziewać, że nie znajdywało to uznania w oczach reszty mieszkańców miasta.

Student musiał gdzieś mieszkać

Początkowo nie znano instytucji akademików. Żacy wynajmowali więc pokoje u mieszczan – zupełnie jak dzisiaj – lub w oberżach. Czasem zbierali się w grupy i wynajmowali całe mieszkania – co współcześnie również spotykamy – nazywano to hospicjami. Zdarzało się także, że profesorowie wynajmowali pokoje w swoich mieszkaniach.

Dopiero na początku XIII w. w Paryżu Kościół zainicjował pierwsze domy studenckie – wtedy zwane kolegiami. Panowały tam dość surowe warunku, by nie rzec spartańskie, w porównaniu do dzisiejszych realiów. Studenci mieszkający w kolegiach musieli przestrzegać postu, nie mogli jeść i pić alkoholu w pokojach oraz oczywiście zabraniano towarzystwa kobiet w ówczesnych akademikach. Zdarzało się jednak, że mieszkańcy znajdywali sposoby na wprowadzanie przedstawicielek płci pięknej do domu studenckiego, lecz częściej to żacy gościli u wybranych niewiast. Źle patrzono na nocowanie poza domem studenckim. Jeśli odźwierny kolegium zauważył taką nieobecność lub powrót późną porą, to miał obowiązek donieść o tym władzom uniwersytetu. Takie akademiki należą dzisiaj do rzadkości.

Student musiał się uczyć

W pierwszych latach istnienia uniwersytetów uczelnie nie dorobiły się bogatych kampusów, pełnych sal wykładowych, w których dziś studenci mogą wysłuchiwać wykładów. Wynajmowano pokoje w mieszkaniach, oberżach lub u profesorów. Najczęściej jednak skupiano się na konkretnej ulicy lub okolicy. Współcześnie, choć budynki uniwersytetów nieraz mogą imponować, to rozsiane są po całym obszarze miasta. W salach wykładowych w średniowieczu panował tłok, przez który przebijało się słabe światło. W chłodniejszych porach roku temperatura w takich pomieszczeniach spadała bardzo nisko.

W takich warunkach studenci nie tylko słuchali swoich mistrzów, ale również skrzętnie robili notatki. Co prawda, w trochę innej formie niż dzisiaj, ponieważ pisali na woskowych tabliczkach. Dopiero później przenosili treść na znacznie droższy i mniej dostępny pergamin.

Inaczej również wyglądały sprawy z zaliczaniami przedmiotów i egzaminami. Żacy w średniowieczu nie truchleli przed sesją, ponieważ jej nie było. Wiedzę studentów sprawdzono na bieżąco podczas dyskusji. Egzaminów jednak nie dało się uniknąć. Studia kończyły się egzaminem prywatnym i publicznym, po którym otrzymywali dyplom. Tak jak dzisiaj, zdarzali się studenci, którym bardzo podobało się na uniwersytecie i odwlekali zakończenie nauki.

Student musiał być biedny

Wielu studentów dotykała niechciana siostra egzystencji – bieda. Zmuszało to niektórych żaków do żebrania. Żebrali w określonych strefach, a opiekował się nimi preceptor. Oczywiście nie wszyscy mieli ochotę na taki sposób dofinansowania. Ci uczciwsi zajmowali się kopiowaniem ksiąg, a żacy niebędący za pan brat z prawem trudnili się wyłudzaniem, kradzieżami i hazardem. Znane są przypadki studentów, którzy za pieniądze odprawiali egzorcyzmy, święcili, udzielali odpustów – oczywiście nie mając odpowiednich umiejętności i uprawnień. W hazardzie, by pomóc szczęściu, oszukiwali. Łupem studentów cierpiących na brak pieniędzy padały drogie książki, które nieraz, by zapobiec kradzieżom, przykuwano łańcuchami do pulpitów.

Student musiał się wyszaleć

Mówiąc o życiu studenckim nie można nie wspomnieć o studenckich rozrywkach, które spotykamy także obecnie.

Czasem przyczyną wcześniej wspomnianej biedy było pijaństwo. W średniowieczny Krakowie, gdzie w 1364 r. powstał uniwersytet, zaroiło się od karczm.  Za przebywanie w nich groziły surowe kary, lecz i tak nie odstraszało to studentów od odwiedzania miejsc, w których można było raczyć się napojami z procentami.

Największe zabawy odbywały się w dzień św. Mikołaja, który patronował studentom. 6 grudnia żacy otrzymywali również zapomogi i stypendia.

Burdy i bijatyki nie omijały studentów. Mieszkańcy Krakowa skarżyli się na pijanych żaków, którzy rozrabiali na ulicach miasta. Czasem studenci wzajemnie prowokowali samych siebie wyzywając się od najgorszych. Tak postąpili bogaci studenci krakowskiej uczelni, którym biedniejsi koledzy odpłacili zdemolowaniem domu studenckiego.

Awantury z udziałem studentów potrafiły przerodzić się w krwawe starcia. 10 lutego 1355 r. mały konflikt dwóch studentów z mieszkańcami Oksfordu przerodził się w zamieszki, podczas których zginęło 63 żaków i 30 mieszczan. Angielski król, Edward III, stanął jednak po stronie uniwersytetu i potwierdził jego prymat nad miastem. Od tego czasu, co roku, w dniu św. Scholastyki, burmistrz i rada miejska musieli przechodzić ulicami miasta bez nakryć głowy i za każdego zabitego żaka płacić uczelni jednego pensa.

Pokój między chrześcijany?

Fot.: Studenci z nacji niemieckiej na Uniwersytecie w Bolonii/Stefan Berndt/commons.wikimedia.org
Fot.: Studenci z nacji niemieckiej na Uniwersytecie w Bolonii/Stefan Berndt/commons.wikimedia.org

Nacje, do których należeli studenci, były średniowiecznym rodzajem korporacji akademickiej. Żaków przydzielono do nich ze względu na kryterium geograficzne lub językowe. Nie odpowiadały one konkretnym narodowościom. Organizacje te miały na celu obronę wspólnych interesów. Posiadały władze, skarbnika, notariusza, a czasem medyka.

Między studentami pochodzącymi z różnych stron Europy również wybuchały konflikty. Polscy studenci jako obiekt kpin wybrali sobie Mazurów. Nie lubili również Litwinów i Rusinów. Zdarzały się bijatyki między Polakami a Węgrami. Jednak najbardziej zacięte walki Polacy toczyli z niemieckimi żakami.

Nie trudno zauważyć wiele podobieństw między średniowiecznymi i współczesnymi studentami. Tak ja dzisiaj, studiujących trapiły problemy natury naukowej, finansowej i alkoholowej. We znaki dawała się również awanturnicza natura żaków. Zapewne mieszkańcy średniowiecznych miast, tak jak współcześnie, pomstowali na studentów. Jednak żacy z pewnością dodawali miastu  kolorytu i prestiżu (przez samo istnienie uniwersytetu). Niezwykle bogate studenckie życie rekompensowały mieszczanom pieniądze wydane przez żaków w ich mieście (zdarzało się, że ich nieobecność mogła doprowadzić do ruiny gospodarczej). Dzięki temu „rozrywki” studentów wydawały się być bardziej znośne.

Dawid Florczak 1Dawid Florczak – historyk, publicysta, popularyzator historii, działacz społeczny. Zainteresowany polityką historyczną, historią propagandy i informacji, średniowieczem, XV, XVI i XVII wiekiem, dziejami Kościoła katolickiego oraz czasami najnowszymi. Obok tego fascynuje się astronomią, meteorologią, fantastyką, piłką nożną i rugby. 

Komentarze