Jakiś czas temu włoscy lekarze i badacze wysnuli teorię jakoby z pierwszymi zakażeniami koronawirusem mieli do czynienia pod koniec 2019 roku. Podobne głosy pojawiały się z innych ośrodków na terenie Starego Kontynentu. Teraz jeden z lekarzy znalazł twardy dowód na potwierdzenie tej tezy, badając próbki chorych z ubiegłego roku.
Pacjent, który najprawdopodobniej był nosicielem koronawirusa zgłosił się do francuskiego szpitala w grudniu. W tym czasie Chiny dopiero informowały o pierwszych przypadkach podejrzanego zapalenia płuc, niespecjalnie wiążąc tą chorobę z jakimkolwiek zagrożeniem ogólnoświatową pandemią.
ZOBACZ TEŻ: Morderstwo 16-letniej Kornelii. Jej mama zabrała głos
Feralny pacjent został zdiagnozowany jako cierpiący na zapalenie płuc. Podobnie jak 23 innych pacjentów, którzy w grudniu przybyli do szpitala w Paryżu, w którym pracuje doktor Yves Cohen. Lekarz postanowił powrócić do tych spraw i przebadać próbki, które pozostały po pacjentach.
Wszystkie 24 próbki poddano przesiewowym badaniom genetycznym na obecność koronawirusa. Okazało się, że jedna z próbek zawierała koronawirusa. Aby potwierdzić ten wynik badania na próbce kilkukrotnie powtórzono.
Pacjent, od którego pochodziła próbka trafił do szpitala 27 grudnia 2019 roku, a więc niemal miesiąc przed pierwszym oficjalnym potwierdzonym przypadkiem COVID-19 we Francji, który był 25 stycznia 2020 roku.
Mężczyzna ze zdiagnozowanym zapaleniem płuc został wyleczony, ale zdążył zakazić swoje dwie córki. Co ciekawe nie zakaził swojej żony, która pracowała w supermarkecie. Po 15 dniach choroby wrócił do zdrowia.
Najciekawsze w tej sprawie jest jednak to, że mężczyzna nie ma bladego pojęcia w jaki sposób mógł zarazić się koronawirusem. Nie odbył żadnych podróży, nie spotykał się z nikim, kto mógł być chory, a żona to jedna z niewielu osób, z którymi w ogóle miał stały kontakt.
Jeśli wynik tej próbki jest prawdziwy, to może to oznaczać, że koronawirus, jako statystycznie niezbyt groźny patogen prowadzący do infekcji, które nie mają wyraźnie wyższej śmiertelności towarzyszył nam znacznie dłużej. A skoro tak, to może czeka nas poważna weryfikacja tego, co tak naprawdę powinniśmy robić w związku z wirusem.