Do kuriozalnej sytuacji doszło w Kanadzie podczas zakupu biletów w liniach Air Canada – 10 letni Cole Doyle nie został przyjęty na lot do Kostaryki.
Ojciec chłopca, Brett Doyle, już w sierpniu zarezerwował cztery bilety z Charlottetown na Wyspie Księcia Edwarda do Kostaryki na marzec 2017. Dzień przed wyjazdem dokonywał odprawy on line, ale nie mógł wybrać miejsca dla swojego syna.
Po wielu godzinach dzwonienia do Air Canada, żona Doyle’a, Shanna pojechała na lotnisko, by załatwić sprawę. Tam dowiedziała się, że nie ma już miejsc i jej syn nie znajdzie się na pokładzie. Zapytała więc, czy któryś z dorosłych może zrezygnować, tak żeby było miejsce dla Cole’a.
„Powiedziano mi, że tak, możemy zrezygnować z naszego miejsca, ale nie ma gwarancji, że miejsce będzie dla mojego syna, mogą je przydzielić komuś, kto ma bonusy, bo często lata.”
Rodzina Doyle pojechała więc dwie godziny drogi na lotnisko Moncton w Nowym Brunszwiku, aby złapać inny lot i przesiąść się w Montrealu na lot do Kostaryki . Jednak ten lot został odwołany, a państwo Doyle zostali zmuszeni, by przez kolejne dwie i pół godziny jechać do Halifaxu i zatrzymać się na noc w hotelu. Dopiero po tych perypetiach cała rodzina wyjechała na wakacje.
Po tym zdarzeniu, którym zainteresowały się media, Air Canada przeprasza i mówi, że mówi, że zaproponowała „bardzo hojną rekompensatę”. Ojciec chłopca filozoficznie podsumowuje:
„Sprawy zawsze mogą ułożyć się gorzej. Przynajmniej nie zostaliśmy wyrzuceni z samolotu!”
Jak widać obsługa klienta to nie tylko polska bolączka!
ms, źródło: theguardian