W sobotę premier Morawiecki ogłosił zasady obowiązujące do końca grudnia. Zapisano w nim zakaz działania obiektów sportowych, w tym stoków narciarskich.
Wywołało to wielkie oburzenie branży i tak w kilka dni później Rząd zmienił decyzję. Stoki narciarskie będą mogły działać, ale w reżimie sanitarnym. Czytając jednak te instrukcje można paść ze śmiechu.
Wyobraźmy sobie turystę, który chce poszusować po polskich górach. Wyjeżdża więc na narty. Jednak już na wstępie napotyka na pierwszą przeszkodę – zakaz korzystania z hoteli, o ile nie jest to wyjazd służbowy (jak do tej pory nadal obowiązuje ta zasada). Wiadomo, że Polak potrafi, więc być może pan „Kowalski” załatwi sobie jakąś delegację.
Wybiera się więc na stok narciarski. Pomimo tego, że ma rękawice i – prawdopodobnie jest mróz – musi zdezynfekować ręce. Może trochę przymarzną, ale to nic.
Gdy będzie stał w kolejce do wyciągu „konieczne jest w trakcie przejazdu zasłonięcie nosa oraz ust”. Tak więc narciarz będzie miał gogle i maskę.
>>>Ile osób może uczestniczyć w Wigilii, 5 czy więcej? Poznaj odpowiedź?
Oczekiwanie w kolejce może się wydłużyć bo:
Rekomenduje się informowanie klientów, aby (…) na jednym krześle lub w jednej gondoli miejsca zajmowały osoby zamieszkujące w jednym gospodarstwie domowym lub mające wspólny nocleg lub wspólnie podróżujące do stacji turystyczno – narciarskiej.
I tu chyba rządzący zapomnieli, że przecież nie wolno nocować (!), chyba że będziemy w „delegacji”.
Gdy nasz pan Kowalski po trudach wyczekiwania, dezynfekowania i trzymania dystansu i jazdy na nartach, zgłodnieje, to owszem – może kupić posiłek czy gorącą herbatę – ale już nie może dojść do konsumpcji. W takiej sytuacji narciarz powinien się przenieść na przykład na ten zakazany nocleg i dopiero tam zjeść lub się napić.
Rządowe instrukcje dotyczące korzystania ze stoków narciarskich są zupełnie oderwane od rzeczywistości. Czytając je mamy wrażenie, że rządzący sami nie korzystają ze stoków…
>>>Podczas zawodów w Wiśle miało nie być kibiców. Polacy znaleźli sposób!