Coś takiego w przeszłości nie zdarzało się często, tymczasem jest to już drugie takie zdarzenie w ciągu ostatnich pięciu tygodni. Jak to możliwe, że najpilniej strzeżona granica na świecie po raz kolejny staje się areną udanej ucieczki i padają na niej strzały?
Południowokoreańskie media poinformowały, że w środę rano granicę tego kraju z Koreą Północną przekroczył niski rangą żołnierz z Północy. W kierunku poszukujących go byłych „kolegów z wojska” oddano strzały ostrzegawcze.
Uciekiniera wykryto dzięki specjalnym czujnikom umieszczonym na granicy. Został przechwycony przez żołnierzy z Południa. Z pewnością zadanie ułatwiła mu bardzo gęsta mgła, która tego ranka osiadła nad całą okolicą.
Teraz dezerter zostanie przesłuchany, aby ustalić jego motywy działania i życiorys. Wojsko Południa nie podaje żadnych dalszych szczegółów, poza tym, że jest to niski stopniem żołnierz.
To bardzo zastanawiające, że z najbardziej izolowanego kraju na świecie miały miejsce aż dwie udane (bo przecież nie o wszystkich próbach musimy wiedzieć) ucieczki i to przez najgorsze do tego miejsce. Granica pomiędzy obiema Koreami jest pilnie strzeżona, a na jej straży stoją podobnież doborowe oddziały – a mimo to znajdują się amatorzy skłonni do dezercji.
Czy to oznacza, że sytuacja wewnętrzna na Północy pogarsza się? I ile takich samych ucieczek odbywa się przez granicę z Chinami, która jest zwyczajowym szlakiem przemytniczym dla ludzi z Północy, znacznie łatwiejszym do przebycia? Niestety, z racji na tamtejsze uwarunkowania próżno czekać na odpowiedzi. Choć może kolejne tygodnie i np. przesłuchanie obecnego dezertera rzucą nowe światło na tą sprawę.
wprost/pl/wsieci