Tak wielkie przetasowania rzadko wychodzą na dobre. Jedno państwo komunistyczne miało już okazję się o tym przekonać. Czy Kim Dzong Un nie wie jak skończyła się czystka w ZSRR?
Wydaje się, że potwierdzają się doniesienia on tym, że przywódca Korei Północnej postanowił dokonać sporych roszad w gronie swoich najbliższych współpracowników. Pisaliśmy już o tajemniczym zniknięciu wicemarszałka wojsk Północy Hwang Pyong-so. (ZOBACZ: Wielka czystka w Korei Północnej? ) Teraz dołączyły do niego kolejne wysoko postawione osobistości.
Park In-young, człowiek odpowiedzialny za północnokoreańskie testy nuklearne został niedawno stracony w czasie egzekucji. Informują o tym japońskie media, powołujące się na dane docierające z Północy.
To on odpowiadał m.in. za ostatnią, największą próbę bomby wodorowej, która była opóźniona o kilka miesięcy. Być może to właśnie ta czasowa obsuwa zadecydowała o egzekucji. Drugą możliwą przyczyną jest wypadek, do którego miało dość w jej wyniku na poligonie Punggye-ri. (ZOBACZ: Kim igra z ogniem ) Według niektórych ekspertom Korei Północnej grozi radioaktywne skażenie.
Co więcej, najprawdopodobniej do tego zaszczytnego grona wkrótce dołączy trzeci oficjel, Kim Won-hong, generał, który z nieznanego jak dotąd powodu został wysłany do obozu reedukacyjnego.
Jeśli Kim Dzong Un pozbywa się najbliższych współpracowników, to oznacza, że albo chce umocnić swoją władzę wymieniając ich na nowych i bardziej lokalnych, albo w Pjongjangu trwa jakaś niebezpieczna gra. Można się spodziewać, że w dłuższej perspektywie taka czystka nie wyjdzie reżimowi na dobre – wysokich dowódców i doświadczonych uczonych raczej trudno będzie zastąpić. Kim Dzong Un na pewno zdaje sobie z tego sprawę – dlaczego więc mimo to zdecydował się na tak radykalne kroki?