Wszystkie objawy i przebieg choroby wskazują na bardzo groźny wirus, który ma nawet 40% śmiertelność wśród zarażonych. Mieszkańcy panikują, bo wszyscy boją się wybuchu strasznej epidemii. Eksperci niestety zdają się potwierdzać te obawy.
Dziewczynka mieszkająca w dystrykcie Nakaseke w Ugandzie skarżyła się na objawy bardzo podobne do tych ,wywoływanych przez tzw. gorączkę krwawiących oczu. Na mieszkańców Afryki Wschodniej padł blady strach. Tym bardziej, że w grudniu, w sąsiadującym z Ugandą Sudanie Południowym zmarły trzy osoby mające podobne objawy.
Eksperci biją na alarm, że gorączka krwawiących oczu może spowodować większe spustoszenie niż jakakolwiek inna zakaźna choroba znana w tym regionie. Niektóre media donoszą o wielu podejrzeniach zachorowań w Sudanie Południowym.
Mieszkańcy dystryktu Nakaseke boją się, że śmierć dziewczynki to dopiero początek. Nie przekonuje ich ani nie uspokaja dezynfekcja przeprowadzona w jej miejscu zamieszkania.
Bardziej popularna nazwa schorzenia to gorączka krymsko-kongijska. Prowadzi ona do wysokiej gorączki i krwotoków z oczu, ust, odbytu i nosa. Śmiertelność wśród zarażonych sięga nawet 40%. Zarażenie wirusem powodującym gorączkę może nastąpić m.in. w wyniku ugryzienia kleszcza, kontaktu z krwią chorych zwierząt lub ludzi.
Część ekspertów zwraca uwagę, że ta choroba, jeśli się rozprzestrzeni, może wywołać większe spustoszenie niż ostatnie epidemie dżumy i eboli. Najistotniejsze teraz, to faktyczne wykrycie ewentualnych ognisk choroby i ich odizolowanie. Jeśli to się nie uda, wkrótce usłyszymy o kolejnych zachorowaniach.