Niesamowitą wolą walki i hartem ducha wykazała się Angela Hernandez, która zaginęła przed dziesięcioma dniami. Okazało się, że przetrwała tydzień w rozbitym aucie, które spadło z klifu.
Całe Stany Zjednoczone żyły historią zaginięcia tej kobiety. Po raz ostatni była widziana 6 lipca na jednej ze stacji benzynowych nieopodal Portland. Potem ślad po niej ginął.
Jak się okazało, Angela jadąc drogą wzdłuż nadmorskiego klifu wystraszyła się zwierzęcia, które wyszło przed jej maskę. Gwałtownie odbiła w prawo, wprost w przepaść. Jej samochód spadł do podnóża 60-metrowego klifu obmywanego przez morskie fale!
Hernandez już w tym momencie mogła mówić o niewyobrażalnym szczęściu, gdyż jedyne, co jej się stało, to kilka siniaków i uraz ramienia. Mogła chodzić, ale nie była w stanie wdrapać się z powrotem na klif.
Kolejna szczęśliwa okoliczność to fakt, że niedaleko znajdował się strumień, z którego kobieta korzystała przy pomocy węża wyrwanego z chłodnicy. Nie wiadomo natomiast czy miała przy sobie jakieś jedzenie.
W takich warunkach Hernandez spędziła siedem dni. Wrak jej auta odkryli przypadkowi turyści spacerujący u podnóża klifu.
According to @MCoSheriff, Angela Hernandez was found about 200 feet down a cliff, her vehicle partially in the water. She was found by two people walking in the area, who called 911. Hernandez was talking and walking. She was taken by ambulance to a helicopter then to a hospital. pic.twitter.com/i0X1kKLnuB
— Tom Wright (@WrightScribe) 14 lipca 2018
Przybyli na miejsce ratownicy wydobyli ją na szczyt przepaści i przetransportowali śmigłowcem do szpitala. Powinna szybko wrócić do zdrowia!