Josh Burgees i Shannon Madill stanowili na pierwszy rzut oka zgrane małżeństwo. Wprawdzie byli zupełnie różni od siebie, to jednak uczucie ich łączące pomagało przezwyciężać rozbieżności. Po czterech latach znajomości wzięli ślub i szczęśliwie mieszkali w Calgary w Kanadzie. Do czasu.
25-letnia Shannon wkrótce po ślubie zamierzała przeprowadzić się do Edmonton. 29-letni Josh nie chciał nawet o tym słyszeć. 27 listopada 2014 roku doszło między nimi do potężnej awantury. Kobieta wykrzyczała mężowi w twarz, że żałuje, że go poślubiła i że nie jest jej już potrzebny.
W Joshu coś pękło. Chwycił ją za szyję i zaczął dusić. Po chwili wziął do ręki pas i to nim dusił dalej otumanioną ofiarę. Gdy zorientował się, że nie żyje, spakował jej zwłoki do plastikowego kosza i wystawił go na patio.
ZOBACZ: Na imprezie urwał jej się film. Gdy się obudziła, działo się coś okropnego
Rodzina szybko zgłosiła zaginięcie kobiety. Josh zorientował się, że nie jest brany pod uwagę jako podejrzany. Włączył się więc w poszukiwania kobiety. Wystąpił nawet na konferencji prasowej razem z jej najbliższymi!
Tymczasem ciało Shannon stało cały czas w koszu w patio ich domu. Josh czekał aż ziemia rozmarznie po zimie by pochować ją w ogródku. Gdy nadeszła wiosna zakopał ją w ziemi, a miejsce przykrył betonowymi płytami. W międzyczasie policjanci zaczęli zastanawiać się nad jego rolą w zaginięciu kobiety.
W lipcu 2015 roku policja zapukała do jego domu. Nie chciał otworzyć. Gdy po kilku godzinach zdecydował się na wyjście, na oczach policjantów podciął sobie gardło. Rana okazała się jednak powierzchowna i Josh przeżył. Śledczym powiedział, że zamordował żonę, bo „chciał, żeby wreszcie przestała mówić”. Sąd skazał go na dożywocie.